Tag Archives: shawn kemp

Alton Lister

Alton Lister

Fun Fact: Lubię randomowe montaże akcji z lat 1990-1992, bo zazwyczaj znajduję tam sporo zagrań, których nigdy nie widziałem, pochodzących sprzed ery zalewu przerywników i zajeżdżania kaset wideo z nagranym NBA Action.

Ten wklejony powyżej nie tylko ma trochę tych mniej znanych akcji, ale na dodatek – z jakiegoś powodu – sporo królika Bugsa oraz przebitki na gości ze „Świata Wayne’a”.

A poza tym jest też:

0:31Shawn Kemp robiący „Lister Blister Part 2” (oryginalny „Lister Blister” też jest, ok. 1:50).

0:44John Starks z layupem, po którym mogłem tylko myśleć „TO trafiłeś, a choć jednej trójki na jedenaście prób w siódmym meczu finałów to już nie?”.

1:11 – Mark Macon – z którego śmiałem się kiedyś, że nie trafił dwóch czystych rzutów spod samego kosza – tym razem zablokowany przez obręcz przy próbie wsadu… Chyba jednak mniejszym obciachem jest wystąpienie w filmiku z „bloopers” w tytule, gdzie każdy ma coś za uszami, niż uwiecznienie twojej wpadki w wideo nazywającym się „Plays Of The Year”.

1:43 Antoine Carr blokujący Briana „Bison Dele” Williamsa i robiący mu finger waga, jeszcze zanim gest zawłaszczył sobie Dikembe Mutombo.

1:56Charles Barkley trafiający z logo i to z nie byle jakiego logo, tylko logo hali Spectrum, któremu miłość wyznawałem np. tutaj.

2:07 – Zupełnie zaskakujące podanie bez patrzenia i kozłem Derricka McKey’a do Shawna Kempa, którego nie powstydziłby się i Nikola Jokić.

2:26Chris Gatling psuje alley-oopa ale ma mnóóóstwo szczęścia.

2:45 – MVP tego zestawienia, czyli Rumeal Robinson próbujący zablokować rzut kelnerski Dennisa Rodmana butem rzuconym z linii rzutów za trzy.

A skoro już wywołaliśmy do tablicy prawdopodobnie najsłynniejszą akcję z udziałem Shawna Kempa i – na pewno – najsłynniejszą akcję z udziałem Altona Listera (co uznałem za wystarczający powód, by to on sygnował swoją kartą ten wpis), to wspomnijmy o jej genezie, bo nie było jakoś do tej pory okazji udokumentować jej na tym blogu.

W gruncie rzeczy jest to historia stara jak… około 100 lat, które minęło do tamtego momentu od wynalazku Jamesa Naismitha.

Chłopak zakochuje się w koszykówce.

Koszykówka zmienia jego życie i prowadzi do najlepszej ligi świata.

Chłopak długie lata gra na granicy pierwszej piątki i ławki dzięki ponadprzeciętnej umiejętności zbierania i blokowania rzutów.

Koszykówka ma kaprys – chłopak zrywa ścięgno Achillesa w 1989 roku, w trzecim meczu w nowej drużynie, co, jak sam mówi potem, jest początkiem końca jego kariery.

Chłopak nie poddaje się, wraca do gry i do pierwszej piątki.

Koszykówka odwdzięcza się na poziomie drużynowym – chłopak awansuje do playoffów w 1991 i 1992 roku, w którym mierzy się z młodą i nieobliczalną ekipą z Seattle, gdzie sam spędził trzy sezony.

Chłopak nigdy nie grał tak mało, ale wciąż jest gotowy do walki, wciąż kocha koszykówkę, więc gdy widzi przeciwnika wbiegającego pod kosz i kolegów, którzy powinni go pilnować, usuwających mu się z drogi, robi to co zawsze – staje w polu trzech sekund by zrobić to, co robił już w NBA prawie półtora tysiąca razy, czyli zablokować rywala.

„Za wolno dziadygo” – mówi koszykówka chłopakowi.

Ważne jest też opowiedzenie tej historii z punktu widzenia Shawna Kempa, który nie zadowolił się morderstwem Altona i postanowił zatańczyć na jego grobie.

Jego słynny przykuc i prześmiewcze wskazanie palcami pokonanego rywala wzięło się z frustracji Reignmana po poprzednim meczu serii – przegranym przez Sonics – w którym wdał się z Listerem w przepychankę… choć dopiero później się zorientował, że to Tim Hardaway niesportowo przytrzymał go przy wejściu na kosz, i że to na niego powinien być wściekły a nie na centra Warriors, który po prostu był najbliżej niego.

Wyglądało to tak (w bonusie kolejny raz możecie już trzeci raz w ramach tego wpisu obejrzeć „Lister Blister”, bo czemu nie):

Oczywiście, gdyby nie zaszło to nieporozumienie, nic by to nie zmieniło w sprawie wsadu: Shawn Kemp zapakowałby tę piłkę nad każdym – papieżem, własną matką czy Keanu Reevesem trzymającym szczeniaczka. Tyle, że ta akcja nie byłaby tak ikoniczna, gdyby nie spersonalizowana reakcja Kempa, przez którą Lister do dziś jest obiektem żartów.

Ta seria w ogóle obfitowała w kultowe momenty. Dała nam też bowiem jeden z najsłynniejszych alley-oopów Kempa i Gary’ego Paytona

…oraz inny świetny wsad Mojego Starego zwieńczony równie zabawną sytuacją, jak „rozstrzelanie” Listera – „pokrzywdzonym” w tej akcji Chrisem Gatlingiem przybijającym piątkę Kempowi.

Żeby nie było, że po raz kolejny mówimy o Altonie tylko przy okazji wyczynów Shawna Kempa, oto właściwy dla niego Fun Fact: Lister zdobył głos w wyborach MVP sezonu 1982/83, mimo że zaliczał dość tuzinkowe 8.4 punktu i 7.1 zbiórki.

Alton był wtedy drugorocznym rezerwowym a jego Milwaukee Bucks – którzy wybrali go w 1981 roku z numerem 21 draftu – byli niezłą drużyną (51 zwycięstw), ale nie był to zbyt zasłużony głos (choć na korzyść Listera działają ponad dwa bloki, które rozdawał w każdym spotkaniu).

Sprawdziłem, że był wówczas dopiero trzecim gościem, który pojawił się w wynikach głosowania na MVP nie zaliczając dwucyfrowej średniej w żadnej kategorii statystycznej.

Poprzednikami byli Clifford Ray w 1976 roku (6.2 PPG i 9.6 RPG, ale on był podstawowym zawodnikiem i filarem defensywy Warriors, którzy dopiero co zdobyli mistrzostwo i wykręcili najlepszy bilans sezonu zasadniczego) oraz Dick McGuire w 1959 (9.2 PPG i 6.2 APG, które czyniły go drugim najlepszym podającym w NBA, lecz – mimo powołania w tamtym roku do All-Star Game – wygląda to bardziej jak wyraz uznania do będącego u schyłku kariery przyszłego Hall Of Famera niż trzeźwą ocenę jego wpływu na ligę w tamtym sezonie).

Z kolei następcę Lister miał tylko jednego i chyba nawet jeszcze bardziej przypadkowego.

Był nim w polokautowym 1999 roku Mark Jackson, który był już raczej u schyłku kariery i notował 7.6 PPG oraz 7.9 RPG dla Pacers.

O ile w głosie oddanym na Altona Listera widać jeszcze pewną konsekwencję wynikającą z wyraźnego uznania dla wyczynów Bucks w tamtym sezonie (czwartym w kolejce do MVP był lider Kozłów, Sidney Moncrief, a zapunktował także drugi strzelec, Marques Johnson), tak wyróżnienie dla „Action Jacksona” wzięło się trochę znikąd. Bo czy był bardziej wartościowy dla Pacers, niż Reggie Miller, który nie dostał ani jednego punktu w wyborach? Cóż – widać dziennikarze koszykarscy też byli po lokaucie bez formy.

A Altonowi Listerowi oddajmy, co jego – grał 16 lat i naprawdę zapracował na opinię dobrego obrońcy. Jest dziś na 41 miejscu w historii NBA jeśli chodzi o liczbę bloków, a jeszcze wyżej – na 23 miejscu – plasuje się, gdy przeliczymy średnią „czap” na 36 minut gry. Swego czasu był też liderem ligi, jeśli chodzi o Defensive Rating, czyli estymację określającą wpływ gracza na zdobywanie punktów w ramach 100 posiadań. Przewodził tej kategorii w 1983 i 1984 roku oraz plasował się na drugim miejscu w dwóch kolejnych sezonach.

Czyli gdyby nie ta kontuzja Achillesa z 1989, to Alton Lister naprawdę miałby nie najgorsze szanse w starciu z rozpędzonym Kempem. Może zdążyłby się ustawić albo nawet zablokować dzieciaka z Seattle? Kto wie. Ale pieniędzy bym na to nie postawił.

________

JEŚLI LUBISZ TEGO BLOGA, MOŻESZ WESPRZEĆ GO NAPIWKIEM >>>

Otagowane ,

Shawn Kemp

Shawn Kemp

Fun Fact: Życie pisze najlepsze scenariusze, ale nie wszystkie kończy. Leżą sobie one w koszu historii, a razem z nimi niezliczone pomysły na ciąg dalszy. Ostatnio udałem się na taki właśnie śmietnik w poszukiwaniu różnych niewykorzystanych draftów dotyczących Shawna Kempa i offseason 1997 roku.

Choć z grubsza trade między Sonics, Bucks i Cavs miał sporo sensu dla wszystkich (Kemp dostał ukochane pieniążki, Vin Baker wreszcie mógł zagrać w playoffach, a Terrell Brandon i Tyrone Hill mogli uwolnić się od myśli szkoleniowej Mike’a Fratello, która była koszykarskim odpowiednikiem przyglądania się jak schnie farba), to spieprzył nam wszystkim końcówkę lat 90.

Czy więc zatem – zakładając, że nie było sposobu, aby zatrzymać Shawna w Seattle – życie nie miało na biurku lepszego scenariusza? Oto kilka alternatywnych wersji transferu Kempa na podstawie plotek sprzed 25 lat…

Kemp do Wizards za Chrisa Webbera
W pewnym momencie pojawiła się informacja, że Waszyngton może włączyć się w polowanie na Shawna, ale nic z niego nie wyszło, bo pod przykrywką konieczności wyrównania pensji C-Webba, Sonics mogli chcieć wcisnąć Wesowi Unseldowi Jima McIlvaine’a. Wizards nie byli zainteresowani przyjęciem byłego gracza, którego Seattle dopiero co przepłacili, a i pewnie Kemp – sfrustrowany zarobkami swojego bardzo białego kolegi – nie byłby super szczęśliwy, że musi zabrać go ze sobą do stolicy (to jakby latem 2022 roku, Brooklyn Nets do transferu Kevina Duranta dorzucili Steve’a Nasha i Seana Marksa). Unseld do tego wyżej cenił potencjał młodszego i mającego wieloletnią umowę Webbera, co jest bardzo zabawne, bo niecały rok później zamienił te zalety na osiem lat starszego i posiadającego wygasający kontrakt Mitcha Richmonda.

Kemp do Raptors za Marcusa Camby’ego
W linkowanym wcześniej artykule z Seattle Times była również mowa o wymianie za Camby’ego, której prawdopodobieństwo w czerwcu 1997 roku jeden z generalnych menadżerów oszacował na 70%. Alternatywna wersja tej wymiany to Shawn wędrujący do Kanady, Marcus trafiający do Denver i Antonio McDyess meldujący się w Deszczowym Mieście.

Kemp do Nuggets za Antonio McDyessa
Mignął mi gdzieś i taki wariant. Antonio był wtedy także na wylocie, ponieważ za rok stawał się niezastrzeżonym wolnym agentem i w Denver bano się, że ochoczo skorzysta z tej wolności (co zaiste zrobił, bo po transferze do Suns nie podpisał przedłużenia kontraktu i zawarł nową umowę… z Nuggets).

Kemp do Golden State za Joe Smitha
Choć brzmiało to bardziej jak spisany na kolanie pomysł autora wspominanego tekstu, Boba Sherwina, to czytamy, że choć Warriors klepnęliby deal bez mrugnięcia okiem, to w Seattle nie obeszłoby się bez kręcenia nosem i żądania dodatkowego kapitału koszykarskiego (kto wie, może udałoby się do transakcji włączyć Chrisa Mullina, który tego samego lata został oddany do Pacers?).

Kemp do Nets za Jaysona Williams i Jimmy’ego Jacksona
Choć ta propozycja pojawiła się w tekście źródłowym jako przykład słabych ofert otrzymywanych przez Sonics, możemy ją tu wymienić z kronikarskiego obowiązku. To faktycznie słaba oferta. Jackson ostatecznie przeszedł do historii jako ligowy tramp (12 różnych drużyn), który w kolejnych klubach zagrzewał bardzo mało czasu, a Williams… cóż, on równie mało czasu musiał zagrzać na kursie bezpiecznej obsługi broni palnej.

Kemp do Lakers za Eddiego Jonesa i Eldena Campbella
Lakers podobno ostrzyli sobie zęby na Kempa już przed draftem 1989 i sondowali dostępność Reignmana także latem 1997. Wymiana z nagłówka musiała by objąć jeszcze jakiegoś gracza Sonics, ale według Associated Press, zespołowi z Seattle zależałoby na pozyskaniu takiego power forwarda jak Campbell.

Kemp do Grizzlies za Shareefa Abdura-Rahima
Ta plotka zrodziła się z pięciodniowej wizyty Shareefa w Szmaragdowym Mieście, w trakcie której trenował w ośrodku należącym do Sonics i wystąpił w meczu charytatywnym Gary’ego Paytona.

Kemp do Bucks za Vina Bakera
Oczywiście pojawiła się i taka uproszczona wersja transferu, który ostatecznie doszedł do skutku, z Kempem lądującym bezpośrednio w stanie Wisconsin, obok Raya Allena i Glenna Robinsona.

Kemp do Bulls za Scottie’ego Pippena
Tak, ZNOWU.

Czy któreś z tych „co-by-było-gdybań” skończyło by się lepiej niż scenariusz, który życie zrealizowało? Na pewno bardzo ekscytująca wydaje się perspektywa połączenia Chrisa Webbera i Gary’ego Paytona (choć połączenie rok później C-Webba i Jasona Williamsa raczej nie ma sobie równych), ale moją wyobraźnię porusza także wizja Shawna wymieniającego się w Toronto adresami ulubionych fast foodów z Oliverem Millerem. Czy Kemp w Los Angeles Lakers, obok Shaquille’a O’Neala i Kobe’ego Bryanta, wróciłby do Finałów NBA (i czy backcourt Payton-Jones przechwycałby WSZYSTKIE piłki)? Gdyby George Karl w alternatywnym 1998 roku także objął posadę w Milwaukee z Kempem w składzie, to czy udałoby mu się utrzymać w ryzach Shawna i zapobiec rychłemu załamaniu jego kariery?

Trochę tych spin-offów dałoby się napisać, choć mam spore wątpliwości, czy Kempowi gdziekolwiek by się jeszcze chciało starać (choć przypominam, że nie grał tak źle w Ohio). Z kolei Ponaddźwiękowcy byli skazani na obniżenie lotów, bo żadna z ofert nie była lepsza niż w miarę trzeźwy Vin Baker (no, może poza tym mało realistycznym Chrisem Webberem).

Czyli bez szału, ale i tak chciałbym żyć w świecie, bez tych depresyjnych highlightów Shawna Kempa w koszulce Cavs…

Otagowane

Shawn Kemp

Shawn Kemp

Fun Fact: Pierwsza kioskowa seria Upper Deck kojarzy mi się z wakacjami. Dlatego kiedy widzę tę kartę – z jakiegoś powodu szczególnie tę, a nie inne – to od razu czuję jej zapach zaraz po wyjęciu z paczki, zmieszany z zapachem nadmorskiego powietrza (pierwsze kioskowe karty upolowałem na wakacjach), widzę przed oczami gdański falowiec a słyszę… cóż, może i słyszałbym szum morza, ale zagłuszają go dźwięki „Not in our house” i The Presidents Of The United States Of America:

Otagowane

Shawn Kemp

Shawn Kemp

Fun Fact: Postanowiłem wrzucić dziś jakąś kartę Shawna Kempa i nagle okazało się, że – także dziś – The Players’ Tribune opublikowało tekst autorstwa Reign Mana.

Miło było dowiedzieć się, że u Kempa wszystko w porządku, choć więcej pisze o Garym Paytonie niż o sobie i jakoś przesadnie nie sypie z rękawa anegdotkami. Choć tu śmiechłem:

Jeśli Kemp ma dobrą pamięć (a raczej – jeśli szwankuje ona tylko, gdy chodzi o kupno prezerwatyw), to wspomniana sytuacja miała miejsce 2 grudnia 1989 roku. Nie znalazłem na szybko żadnej innej relacji z tamtego dnia, ale znalazłem potwierdzenie faktu, że Billowi nie udało się Shawna przestraszyć (no dobra, może troszeczkę – w następnym meczu tych drużyn, rozegranym 17 dni później, rookie Sonics nie zdobył ani jednego punktu), bo gdy Tłoki następny raz przyjechały do Szmaragdowego Miasta, Reign Man zrobił tak:

Podejrzewam, że to wtedy Mark Aguirre zaczął nosić tamten t-shirt…

Mark Aguirre

Otagowane

Joe Smith vs Shawn Kemp

Joe Smith, Shawn Kemp

Fun Fact: Nie ma tu mowy o żadnym wyrównanym pojedynku. Smith może i na początku kariery zapowiadał się na gracza, który będzie dotrzymywał kroku najlepszym power forwardom ligi, ale tę narrację pogrzebał już w trakcie trzeciego sezonu w lidze. Nawet w kwestii zauważalnego spadku formy Kemp był lepszy – Reignman przynajmniej rozmienił się na drobne imprezując i opychając się pysznym, niezdrowym żarciem, podczas gdy Smith po prostu wyblakł, bez żadnego rozrywkowego powodu. Jedyne rzeczy, w których byłego gracza Warriors możemy uznać za lepszego to:

– talent raperski;

– poziom gry w sezonie debiutanckim;

pozbawianie Minnesoty wyborów w drafcie;

– jakość wsadów nad Dikembe Mutombo, choć to już sprawa bardziej dyskusyjna:

Na powyższym wideo Kemp to #13 a Smith #6 i choć poniższy klip pewnie dałby temu pierwszemu awans w rankingu…

…to seria Sonics i Nuggets z playoffów 1993 powoduje, że mówienie o momentach wyższości Kempa nad Mutombo to wchodzenie na dość grząski teren…

Otagowane ,

Święty Mikołaj

Shawn Kemp

Fun Fact: Od niedawna wreszcie mam tę kartę w swojej kolekcji i trudno mi sobie wyobrazić, że w czasie którychś z kolejnych Świąt będę potrafił się oprzeć pokusie ponownego jej wrzucenia.

Christmas Fact: Chciałbym wszystkim Czytelnikom tego bloga życzyć Wesołych Świąt. Mam nawet prezent: film o Shawnie Kempie z 1995 roku.

Trzymajcie się ciepło, bądźcie szczęśliwi i wypoczywajcie. Chyba, że możecie dunkować. Wtedy dunkujcie.

Fun Fact 2: Powyższa karta to nie jedyne ujęcie dokumentujące świętowanie Bożego Narodzenia przez Shawna Kempa.

Shawn Kemp

fot. andiecase.tumblr.com

No, w takiego kempowego Mikołaja to wierzę.

Otagowane

Shawn Kemp

Shawn Kemp

Fun Fact: Historia o tym, jak Shawn Kemp przeszedł do Cleveland, zrobił się gruby i kiepski w kosza, to jedna z najczęściej przypominanych historii przez fanów NBA z lat 90. Nic w tym dziwnego, bo Kemp był przez pewien czas wręcz drugą co do wielkości gwiazdą tej ligi i nagły schyłek jego kariery zaskoczył wszystkich, którzy oglądali Finały 1996. Muszę się jednak przyznać, że powtarzając tę opowieść i rzucając beztroskie żarty o grubasach, zapominam o pewnym fakcie, który zatarł się w głowach także wielu innych kibiców: Shawn Kemp w Cleveland nie grał wcale źle, nawet wtedy, gdy był już Grubym Shawnem Kempem. Dopiero w Portland, w towarzystwie innych Jail Blazers, styl życia i charakter wreszcie przeważył i pociągnął go na dno razem z całym jego talentem.

W pierwszym sezonie po wymuszeniu transferu – rozgrywkach 97/98 – Kemp poprowadził do playoffów zespół, który w pierwszej piątce miał trzech rookies (Zydrunas Ilgauskas, Brevin Knight, Cedric Henderson), drugim najlepszym jego zawodnikiem był trzecioroczny role player, Wesley Person, a miejsce w rotacji mieli Danny Ferry i Scott Brooks. Jego średnie – 18.0 PPG i 9.3 RPG nie różniły się zbytnio od tego, co robił w Seattle (choć zauważalna była gorsza skuteczność rzutów z pola, 44.5%, najniższa wśród pierwszych sezonów kariery, efekt większej ilości rzutów z dystansu), a Reign Man po raz szósty z rzędu wystąpił w All-Star Game jako lider bodaj najlepiej broniącej drużyny w NBA.

Potem miał miejsce niesławny lokaut, podczas którego Kemp sobie niesłabo pofolgował, bo – jak przyznał potem z rozbrajającą szczerością – myślał, że sezon zostanie odwołany w całości. Nikogo nie zdziwiło, że Cavs spadli w tabeli Wschodu poza pierwszą ósemkę, ale tak naprawdę Shawn znów nie grał źle. Ba – już jako Gruby Shawn Kemp ustanowił w 42 meczach swoje rekordy kariery w średniej punktowej (20.5 PPG) oraz wskaźniku PER (23.6). Kawalerzyści grali gorzej, ale na cały sezon stracili Ilgauskasa (po 5 meczach), przez co Kemp musiał w 33 spotkaniach dzielić miejsce w pierwszej piątce z Andrew DeClercqiem (ciekawe czy zatęsknił wtedy za Jimem McIlvaine’em?). W każdym razie jak na kogoś, kto właśnie przejadł swoją karierę, ciągnął jeszcze nieźle.

W ostatnim sezonie w Cleveland – gdy było już jasne, że Kemp nie ma w sobie wystarczająco dużo dyscypliny, czy chęci, by wrócić do formy i pchnąć swoją karierę z powrotem na właściwe tory – zaliczał na pożegnanie z Ohio 17.8 PPG i 8.8 RPG przy słabiutkich 41.7% z pola (w robiących wrażenie ze względu na kłopoty ze sportowym trybem życia 82 meczach). Mimo wszystko prawdziwym załamaniem formy był dopiero następny sezon w Blazers – kampanię 00/01 zakończył ze średnimi 6.5 PPG i 3.8 RPG i właściwie to rok 2000, a nie 1997, należy wyryć na nagrobku kariery Kempa.

Mimo anegdotyczności tamtego mrocznego okresu, lepiej jednak wspominać Kempa z czasów świetności, gdy efektowne wsady rozdawał na prawo i lewo niczym swój materiał genetyczny.

Tak na marginesie: bardzo lubiłem to przytulne wnętrze Tacoma Dome, gdzie Sonics grali w 1994 i 1995, w czasie renowacji hali KeyArena (dawniej Seattle Center Coliseum).

Na marginesie marginesu przypomnę jeszcze – bo sam sobie to właśnie przypomniałem ku własnej uciesze – że jestem współtwórcą karcianej gry „Kemp”.

Otagowane

Shawn Kemp

Shawn Kemp

Fun Fact: Trzecią piątkę All-Time Favorite Team zacząłem od Vina Bakera, sens ma więc pojawienie się w ślad za nim Shawna Kempa – jednego z najefektowniejszych graczy w historii, gwiazdy o jednej z najbardziej rozczarowujących końcówek kariery, twojego ojca, mojego ojca. Baker i Kemp pozostają związani wyjątkowo depresyjnym transferem – jestem obecnie w stanie przypomnieć sobie tylko jeden bardziej niewłaściwy ruch kadrowy: oddanie Patricka Ewinga do Sonics. Kemp w Cleveland stracił swoją nietuzinkowość i formę, podczas gdy Baker nie dźwignął ciągle barowej pogody Seattle – Kemp odganiał smutki kopulując, Vin sięgnął po butelkę. Obydwaj stoczyli się ostatecznie w trakcie lokautu, w czasie którego „Reign Man” pił mniej niż Baker tylko dlatego, że dużo więcej zakąszał. Shawn nigdy już nie wrócił do formy z połowy lat 90, ale też nie dał rady zdyskredytować tamtych osiągnięć. W moim przypadku, te wszystkie podniebne wsady są jednak równie ważne dla kultu postaci Kempa co jego przyziemne problemy. No i jeszcze te buty:

Otagowane ,

Shawn Kemp

Shawn Kemp

Fun Fact: Dawno mnie tu nie było, ale mam usprawiedliwienie na każdy dzień nieobecności. Serio. Nie będę się tłumaczył, ale uwierzcie mi, że to lepsze usprawiedliwienia niż te, których swego czasu udzielał Shawn Kemp. Cytat, true story:

„Shawn Kemp w czasach gry w Cleveland często spóźniał się na samolot i w pewnym momencie skończyły mu się wymówki. Pewnego razu powiedział trenerom, że spóźnił się ponieważ jego pies zasnął przed jego samochodem i musiał czekać aż się obudzi.”

Chociaż nie – moje usprawiedliwienia nie są jednak aż tak dobre.

Otagowane

Fuckin’ Look At This Photograph: W imię ojca i synów, Ament

Shawn Kemp i Jeff Ament

Ten plakat Papy Kempa oraz basisty Pearl Jamu, Jeffa Amenta, istnieje naprawdę i przyjęcie tego faktu do wiadomości uważam za niezbędne dla prawidłowego rozumienia otaczającego nas świata.

Otagowane , , ,