Fun Fact: Przygoda Charlesa Barkleya w Phoenix zaczęła się wspaniale – od nagrody MVP i występu w finałach – ale skończyła się raczej gorzko. Po trzech rozczarowujących pofinałowych kampaniach (dwie drugie rundy i jedna pierwsza po sezonie z bilansem 41-41), 33-letni Sir Charles ogłosił, że jeśli nie trafi do drużyny walczącej o mistrzostwo, zakończy karierę.
Gwiazdora nie udało się udobruchać, a Suns wykorzystali krótkowzroczność Rockets, zgadzających się w zamian za Barkleya wysłać do Arizony dwóch gości, którzy mogli zostać liderami zespołu ery post-hakeemowej, czyli Sama Cassella i Roberta Horry’ego (uzupełniając transfer Markiem Bryantem i Chuckym Brownem). To wszystko zadziało się w sierpniu 1996 roku, ale Słońca były bliskie jeszcze ciekawszej wymiany z udziałem Rakiet już w lipcu. Barkley powiedział wtedy, że trójstronny deal z udziałem Nuggets został unieważniony przez ligę ze względu na złamanie przepisów dotyczących rekrutacji (czyli niesławnego w dzisiejszych czasach „tampering”). W ramach tego transferu Chuckster trafiłby do Houston, Cassell i Horry do Denver, a do Phoenix miał powędrować Dikembe Mutombo (ostatecznie podpisał kontrakt z Hawks, którzy zresztą także rozmawiali z Suns na temat Sir Charlesa).
Phoenix odpowiedniej wymiany szukało jednak jeszcze przed draftem. Trzy dni przed naborem plotkowano, że Krągły Pagórek Zbiórek próbowano wcisnąć Dallas Mavericks. Ceną był Jim Jackson oraz pick Teksańczyków. Gdyby ten trade doszedł do skutku, Słońca w drafcie 1996 miałyby 9 i 15 wybór. Ten drugi mogli wykorzystać tak, jak to zrobili w rzeczywistości – na Steve’a Nasha – ale z pierwszy z nich, zamiast na Samakiego Walkera, przeznaczyć mogli np. na Kobe’ego Bryanta.
Inna plotka transferowa z tamtego okresu: Charles Barkley do Pacers. Indiana znalazła się na liście życzeń byłego MVP (obok Rockets, Bulls i Knicks) i dysponowała dziesiątym pickiem w drafcie po wcześniejszej wymianie z Nuggets. Zgadywano, że pakiet jaki szykowano dla Suns zawierałby też Derricka McKey i/lub któregoś z „braci” Davis.
Gdyby w latach 90. istniało Trade Machine, to przegrzewałoby się już w styczniu, gdy w prasie można było przeczytać takie pomysły na pozbycie się niezadowolonego skrzydłowego, jak wymiana z Knicks za Anthony’ego Masona lub Charlesa Oakleya, deal z Bulls za Toniego Kukoca i Billa Wenningtona czy trójstronna wymiana z Lakers i Nuggets, w której ekipę z Kolorado wzmacniają Cedric Ceballos i Vlade Divać, a w Arizonie ląduje Mutombo. Pomysłów było tyle, że do plotek załapali się nawet Clippersi, których haczykiem był obiecujący rookie Brent Barry.
Sporo tu historii z cyklu „co by było gdyby”, tyle że niestety czas miał pokazać, że Charles Barkley najlepsze lata miał już za sobą. Rakiety z nim w składzie liczyły się tylko jeden sezon (zakończony przegranym finałem konferencji po rzucie Johna Stocktona), a najsłynniejszym highlightem z Sir Charlesem w koszulce Rockets jest jego wymiana uprzejmości z Shaquille’em O’Nealem.