
Fun Fact: Detlef Schrempf mógłby się pojawić w wielu tematycznych pierwszych piątkach. Pierwsza piątka Niemców w NBA. Pierwsza piątka flat topów białego człowieka. Pierwsza piątka koszykarzy, których imieniem i nazwiskiem nazywano piosenki. Pasuje też jednak jak ulał do pierwszej piątki graczy wybranych w drafcie z pickami, które przehandlował Ted Stepien. Wyglądałaby ona tak:
PG – Derek Harper
SG – Kevin Loder
SF – Detlef Schrempf
PF – Dennis Rodman
C – Sam Perkins
Kevin Loder, swingman, który utrzymał spędził w lidze lata 1981-1984, jest tu z powodu dopasowania pozycyjnego. Gdyby decydował tylko talent, jego miejsce zająłby środkowy Roy Tarpley (ok, talent zmarnowany, ale nadal talent).
Ale ciekawsza od odpowiedzi na pytanie „kim jest Kevin Loder?”, jest odpowiedź na pytanie „kim jest Ted Stepien?”.
Tak się składa, że kiedyś napisałem o nim tekst, który wjedzie poniżej, cały na biało. Choć jego akcja dzieje się w latach osiemdziesiątych, to bohaterowie i liczne „what-ifs?” miały pewien wpływ także na NBA lat 90. Ba, mają wpływ na ligę po dziś dzień poprzez tzw. „Stepien Rule”.
No więc kim jest Ted Stepien?
Cóż, to prawdopodobnie najbardziej niechlubny polski rozdział w historii NBA.
Theodore Stepien, syn imigrantów z kraju nad Wisłą, który w czasie II Wojny Światowej służył w siłach powietrznych USA i przeżył katastrofę samolotu, pewnego dnia pożyczył od ojca 500 dolarów i rozkręcił własny biznes polegający na pośrednictwie w umieszczaniu ogłoszeń w gazetach całego kraju. Tak powstała firma Nationwide Advertising Service, która zrobiła z Teda milionera. Próżność połączona z sympatią do koszykówki pchnęła go do zakupu Cleveland Cavaliers w 1980 roku.
W roli właściciela Kawalerzystów wytrzymał ledwie trzy lata (w czasie których stracił tyle pieniędzy, że razem z drużyną musiał sprzedać swoją firmę), ale zdążył odcisnąć na lidze swoje piętno, jak mało kto. Zasłynął z brawurowej krótkowzroczności, zerowej umiejętności oceny koszykarskiego talentu, chorobliwej potrzeby oferowania wysokich i długich kontraktów kiepskim zawodnikom oraz – co było jego popisowym numerem – absolutnego braku opamiętania w wymienianiu pierwszorundowych picków. Z tymi pickami było tak źle, że NBA w pewnym momencie zabroniła Cavs robienia kolejnych transferów bez zgody ligi oraz wprowadziła „Stepien Rule” – zasadę zabraniającą klubom trade’owania wyborów w pierwszej rundzie draftu w kolejnych latach.
Oto oś czasu kluczowych ruchów kadrowych Kawalerzystów z lat 1980-1983, w których miejsca zmieniały picki z pierwszej rundy:
15.02.1980 – Cavs pozyskują z Los Angeles Lakers Dona Forda i pick w pierwszej rundzie Draftu 1980, oddając w zamian Butcha Lee i pick w pierwszej rundzie Draftu 1982. Don Ford rozgrywa w Cleveland 106 spotkań na przestrzeni 2.5 sezonu, zdobywając po 6 punktów w meczu. Kariera wybranego z 22 pickiem Draftu 1980 Chada Kincha trwa tylko jeden sezon – w 29 meczach w Cleveland rzuca średnio po 2.8 punktu. Pick, który Cavs oddali do Lakers okazuje się pickiem numer 1, z którym Jeziorowcy wybiorą Jamesa Worthy’ego (a do wzięcia był jeszcze m.in. Dominique Wilkins).
Ten ustęp potraktujcie jako wstęp, nadający ton reszcie wyliczanki. Choć większość artykułów o Tedzie właśnie jemu przypisuje oddanie za bezcen jedynki draftu, tak naprawdę akurat ten jeden z długiej listy wybryków Cavs w latach 1980-1983 to nie jego wina. Transfer miał miejsce w lutym 1980 roku, podczas gdy Stepien kupił pakiet większościowy Kawalerzystów dopiero w kwietniu tamtego roku. Ten ruch idzie więc na konto ówczesnego generalnego menadżera Rona Hrovata. To Hrovat zapoczątkował trend pozbywania się picków i nowy właściciel zwolnił go, jak tylko został wybrany prezydentem klubu przez resztę udziałowców… A potem postanowił kontynuować jego dzieło.
16.09.1980 – Do Cavs, z Dallas Mavericks, przychodzi Mike Bratz. Cena: pierwszorundowy pick w Drafcie 1984. Bratz notuje po 10 punktów i 5 asyst w każdym meczu, ale spędza w stanie Ohio tylko jeden sezon. Posłany do Dallas pick okazuje się mieć numer 4 i Mavs wybierają z nim Sama Perkinsa, ale gdyby Cavs zatrzymali swój wybór, mogli równie dobrze sięgnąć po Charlesa Barkleya lub Johna Stocktona. Cóż – przynajmniej ten pick nie okazał się pickiem numer trzy, z którym do wzięcia był Michael Jordan…
30.10.1980 – Cavs pozbywają się Billa Robinzine’a, pozyskanego ledwie miesiąc wcześniej w trójstronnej wymianie z Kings za Campy’ego Russella, All-Stara sprzed 1.5 roku. Robinzine powędrował do Dallas Mavericks za Richarda Washingtona i Jerome’a Whiteheada. Nie powędrował jednak sam! Włączone w wymianę zostały pierwszorundowe picki Cavs w Drafcie 1983 i Drafcie 1986. Kariera Washingtona w Cleveland trwała 87 meczów, a Whiteheada – tylko 3 (został zwolniony nieco ponad dwa tygodnie po tym transferze, z 2 punktami w koszulce Cavs na koncie). Picki wysłane do Dallas okazały się mieć numery 11 i 7. Mavs wybrali z nimi Dereka Harpera w 1983 roku (a czekał na chętnego jeszcze Clyde Drexler) oraz Roya Tarpleya w 1986 (później poszli jeszcze Ron Harper, John Salley czy Dell Curry, ale Tarpley – gdyby nie ćpał – byłby właściwym wyborem) i już dwa lata później prawie wyeliminowali Lakers w finałach Konferencji Zachodniej, z pozyskanymi dzięki uprzejmości Cavs Harperem, Tarpleyem i Samem Perkinsem w rolach głównych.
7.02.1981 – Nawet gdy Cavaliers wykorzystywali picki w pierwszej rundzie, szybko się ich pozbywali. Pozyskany za – jak się miało okazać – Jamesa Worthy’ego, Chad Kinch, wyleciał już w połowie debiutanckiego sezonu. Oddano go – a jakże – do Mavericks. Oczywiście nie zapomniano o zwyczajowym picku w pierwszej rundzie, tym razem Draftu 1985. Kawalerzyści pozyskali w zamian Geoffa Hustona (i pick w 3 rundzie draftu, ale naprawdę nie ma się czym chwalić…), który utrzymał się w Cleveland relatywnie długo – 4.5 sezonu – za to przez większość tego czasu narzekał na czas gry i kłócił się z trenerem. Wysłany do Teksasu wybór okazał się ósemką i tak do Dallas trafił przyszły All-Star, Detlef Schrempf (a za nim czaiły się jeszcze takie nazwiska jak Charles Oakley i Karl Malone). Nawet w erze Marka Cubana Mavs nie mieli takiego prosperity, jak w czasach, gdy Ted Stepien podejmował koszykarskie decyzje w Cleveland.
8.06.1981 – W maju 1981 Cavs zaszokowali koszykarski świat POZYSKUJĄC PIERWSZORUNDOWY PICK od Knicks (za Randy’ego Smitha), ale już 19 dni później oddają go do Kansas City Kings jako rekompensatę za podpisanie kontraktu ze Scottem Wedmanem, którego średnia punktowa po przeprowadzce do stanu Ohio spadła z 19 do 10 punktów. Ok – pick nie zamienił się w nic wartego uwagi (Kevin Loder), ale z 17 numerem w Drafcie 1981 Cleveland mogło wybrać na przykład swoją późniejszą gwiazdę, Larry’ego Nance’a.
7.10.1982 – Po interwencji ligi, Kawalerzyści wyhamowali trochę z dealowaniem picków w pierwszej rundzie, ale nikt nie zabraniał im handlować wyborami w drugiej rundzie! Cavs pozyskując z Pistons Steve’a Hayesa, który dał im 65 meczów i średnią 3.6 zbiórek w każdym z nich. Z clevelandzkim 27 numerem w Drafcie 1986, Pistons wybierają Dennisa Rodmana, który kiedyś zbierał prawie 19 piłek w każdym spotkaniu.
Tak mniej więcej prezentuje się lista największych hitów Cavs ery Teda Stepiena, ale trzeba powiedzieć głośno, że nie był on jedynym winnym takiej, a nie innej polityki kadrowej w Cleveland.
Stepien chciał iść na skróty i szybko zrobić z Cavs skład na miarę playoffów. Jako jednak, że nie miał pojęcia co robi, efekt był odwrotny – Cleveland za kadencji Teda mieli bilans 66-180. Tyle, że Stepien był zwykłym rozwydrzonym milionerem, dlatego część winy trzeba przypisać „on again off again” head coachowi Billowi Musselmanowi (trenował Cavs przez większą część sezonu 1980/81, a potem wrócił na to stanowisko w końcówce rozgrywek 1981/82 – w międzyczasie Stepien zatrudnił i zwolnił trzech trenerów, w tym Chucka Daly’ego), który nie próbował wyjaśnić szefowi, że błądzi. Mało tego – to on podsuwał mu pomysły na wymiany. „Ted chciał mieć playoffową ekipę od zaraz, tylko o tym mówił, a ja próbowałem znaleźć mu najlepsze dostępne opcje tak szybko, jak potrafiłem” – wspominał Bill.
Trudno się jednak Musselmanowi dziwić. Wyjaśnianie szefowi błędów w jego podejściu, było trochę bezcelowe. Trener Cavs wyjaśniał to po latach na doskonałym przykładzie:
„Mówiłem mu, że musimy mieć skauta analizującego drużyny przeciwne. ‚Naprawdę?’, odpowiadał, a potem na poczekaniu wymyślał kto nim będzie. Pamiętam, że kiedyś kazał napisać raport na temat taktyki Phoenix jednemu z handlowców ze swojej firmy. Zaczynał się on słowami: ‚Skrzydłowi ustawiają się po przeciwnych stronach parkietu…’. Nie mogłem w to uwierzyć. Wywaliłem go od razu do kosza.”
Marzenia o grze w playoffach nie udało się zrealizować, ale polityka transferowa Stepiena umożliwiła spełnienie jego drugiego celu. Ted, niedługo po zakupie klubu, tak opisał swoją misję:
„Nie chcę wyjść na uprzedzonego, ale połowa składu powinna być biała. Myślę, że ludzie boją się mówić na ten temat, ale biali ludzie potrzebują białych bohaterów. Osobiście nie potrafię utożsamiać się z czarnymi bohaterami. Będę szczery. Szanuję ich, ale potrzebuję białych ludzi. Myślę, że Cavaliers mają za dużo czarnych – 10 z 11. Potrzebujesz mieszanki białych i czarnych. Uważam, że gdy jest ich po równo, drużyna jest lepsza”.
Ot, kolejny dowód na to, że jak ktoś zaczyna zdanie od „Nie jestem rasistą, ale…”, to należy spodziewać się najgorszego gówna.
W pewnym momencie ery Stepiena, Cavs faktycznie mieli 6 graczy o jasnym kolorze skóry i 6 o ciemnym. Ted musiał być wniebowzięty. Donald Sterling pewnie też.
NBA tolerowało wybryki właściciela Cavs tylko do momentu, gdy w związku z poważnymi problemami finansowymi (kibice z Cleveland unikali Kawalerzystów jak ognia), ogłosił plan przeniesienia klubu do Toronto (i nazwania go Towers). Ówczesny komisarz, Larry O’Brien, napuścił na Stepiena swoją prawą rękę – niejakiego Davida Sterna – który razem z prawnikiem Teda zaaranżował sprzedaż zespołu i Nationwide Advertising Service braciom Gund. Ci, mimo iż byli chętni na przejęcie prężnie działającej firmy zadłużonego Stepiena, zdecydowali się na deal dopiero, gdy liga obiecała im bezprecedensową szansę na odkupienie picków w pierwszej rundzie.
I tak skończyły się krótkie, acz burzliwe rządy Stepiena w Cleveland.
Ted uznał kiedyś, że dobrym pomysłem na promowanie jego własnej ligi softballowej będzie rzucanie piłek z 52. piętra wieżowca. Piłki mieli łapać profesjonalni softballiści, ale Ted nie wziął poprawki na wiatr i jedna piłka uszkodziła samochód, inna musnęła ramię 66-letniego przechodnia, a jeszcze inna złamała kość przedramienia 23-letniej Gayle Falinski. To było szczęście w nieszczęściu, bo Falinski akurat trzymała rękę przy głowie, osłaniając się od słońca. Strach pomyśleć, do czego by doszło, gdyby nie zablokowała rzutu Teda. Gdy się zna tę historię, to oddanie praktycznie za darmo prawie wszystkich picków pierwszorundowych z całej dekady wydaje się wcale nie najgorszym scenariuszem, według jakiego era Stepiena w Cavs mogła się potoczyć.
Ech, szalony Teddy… Właśnie za takie pomysły właścicieli człowiek uwielbia czytać historie zawodowych klubów z lat 80. czy 70. (szczególnie z ABA). 😉
Przy takiej dynamice podejmowania decyzji można być wręcz pewnym, że opchnąłby nawet Daugherty’ego za jakąś paczkę chipsów i małą colę.
Ale Legacy pozostało. Niewiele jest w końcu zasad w NBA wywodzących się od czyjegoś nazwiska. 🙂
🙂 jak będę się kiedyś nudził, to muszę sprawdzić jak potem działało to odkupowanie picków pierwszorundowych przez Cleveland… a co do Daugherthy’ego, to przypominam, że jego pick to z kolei brainfart Sixers, którzy oddali ten wybór do Cavs za Roya Hinsona 😉 https://nba90s.blog/2014/04/01/charles-barkley-2/
Aj faktycznie! Zapomniałem! Nie wiem jak to możliwe, ale nie widziałem wcześniej tamtego wpisu.
Ale fakt, era Harolda Katza w Philly to nie były dobre czasy (mimo tytułu w 1983).🙂