Tag Archives: sam cassell

Sam Cassell

Fun Fact: Sam Cassell to jeden z trzech najbardziej prominentnych graczy NBA lat 90., którzy do dziś nie mieli żadnego pełnoprawnego wpisu na tym blogu (nie liczę pobocznych wrzutek z cyklu „Fuckin’ Look At This Photograph”), a mówimy o archiwach obejmujących 12 lat radosnej twórczości (drugi to Drażen Petrović, a trzeci Terry Porter, choć możliwe, że o kimś jeszcze zapomniałem).

Czas więc nadrobić tę zaległość.

Tylko od czego by tu zacząć?

Może od momentu, który był kulminacyjnym punktem poprzedniego wpisu. Przypomnijmy – jest około minuty do końca trzeciej kwarty, trzeciego meczu finałów 1994. Anthony Bonner właśnie przerzucił swoją górę mięśni nad Robertem Horrym, kończąc kontratak wsadem. Knicks gonią wygrywających cały mecz Rockets, a dosłownie chwilę wcześniej na parkiecie pojawia się debiutant, wybrany niecały rok wcześniej z numerem 24 w drafcie, Sam Cassell.

Pochodzący z Baltimore i występujący w słynnym liceum Dunbar (to ta drużyna, w której jednocześnie grali Muggsy Bogues, Reggie Lewis, Reggie Williams i David Wingate) zdążył przez cały sezon zapracować na zaufanie Rudy’ego Tomjanovicha. Był pierwszym debiutantem, który wyszedł w pierwszej piątce Rakiet jako point guard od rozgrywek 1979/80, rzucał prawie po 7 punktów i rozdawał niecałe 3 asysty w każdym meczu oraz pobił rekord klubu pod względem trójek trafionych przez debiutanta (co prawda było ich tylko 26, ale to były takie czasy… a rekord pobił trzy lata później Matt Maloney ze 154 celnymi rzutami i dopiero Jalen Green w 2022 roku poprawił ten wynik o 3, choć trzeba pamiętać, że w czasach Maloneya, linia była bliżej kosza). W siódmym, decydującym meczu drugiej rundy z Phoenix Suns w 1994, Cassell miał 22 punkty i 7 asyst, trafiając 8 z 12 rzutów (podstawowy backcourt, Kenny Smith i Vernon Maxwell, zmarnował wówczas 15 z 22 prób rzutu). W drugiej połowie sezonu trener zwykł sadzać Smitha na ławkę w czwartych kwartach i dawać szansę nieustraszonemu debiutantowi z wyraźną smykałką do wielkich momentów.

Nie inaczej było w Game 3, gdzie Sam spędził na boisku ostatni kwadrans. Gdy wszedł, Houston było w trakcie obsranka. Przez dziesięć i pół minuty nie trafili żadnego z 12 rzutów z gry i dopiero akrobatyczny wjazd pod kosz Cassella przerwał tę złą passę, akurat wtedy, gdy Knicks zbliżyli się na dwa punkty. Gospodarze mozolnie odrabiali straty, aż wreszcie, na mniej niż 3 minuty przed końcem, po rzucie z półdystansu Patricka Ewinga, wyszli na pierwsze prowadzenie, 82:81.

Pat miał fatalną skuteczność w tym meczu (9-29) i w skali całej serii (36.3%), ale zdobył te i później jeszcze dwa ważne punkty, co i tak było większym wkładem w crunch time niż w pierwszych trzech meczach finałów dał rywalom Hakeem Olajuwon – jego skuteczność z gry w czwartych kwartach to 0-4 w Game 1 oraz 1-4 w Game 2 i 3.

Może właśnie dlatego – w kluczowym momencie spotkania, przy dwupunktowym prowadzeniu Knicks i zegarze zbliżającym się do pół minuty – Hakeem nie forsował rzutu i po nieudanej próbie zrzucenia z siebie Ewinga, oddał piłkę na obwód, do niepilnowanego Sama Cassella, którego na chwilę stracił z oczu Derek Harper. BANG! i prowadzenie gości na 32 sekundy przed końcem.

Dziś mówi się, że to był game winner, choć to nie były ostatnie punkty meczu i trzeba było jeszcze czterech trafień z rzutów wolnych, żeby utrzymać zwycięstwo. Wszystkie one były autorstwa Sama Cassella. Po stracie Knicks (ruchoma zasłona Ewinga) i taktycznym faulu, rookie z zimną krwią zwiększył prowadzenie Rockets do 91:88. Na trzy sekundy przed końcem, Olajuwon sfaulował rzucającego za trzy Johna Starksa, ale wtedy należały się za to jedynie dwa osobiste. John pierwszy trafił, a drugi umyślnie spudłował, ale najwyżej podskoczył Otis Thorpe, biorąc od razu czas. Po wznowieniu piłka znowu trafiła do Cassella, ten znowu został wysłany na linię rzutów wolnych i znowu, żeby Houston było bezpieczne, musiał trafić dwukrotnie. Tak ustalił wynik na 93:89.

(Choć Olajuwon na sam koniec meczu zachował się baaardzo ryzykownie, dwa razy próbując blokować rozpaczliwy rzut za trzy Ewinga, który tylko zmniejszyłby rozmiary porażki, ale w przypadku kontaktu między zawodnikami i fartownego trafienia, dawał Knicks szansę na dogrywkę)

Cassell miał jeszcze większy wkład w drugie mistrzostwo (31 punktów w drugim starciu z Magic), a w swoim trzecim sezonie był już uważany za jednego z najlepszych zmienników w całej lidze. I wtedy Rakiety połasiły się na Charlesa Barkleya, a Sam Cassell rozpoczął odyseję. Najpierw trafił do Suns, gdzie zagrał 22 mecze. Potem powędrował do Dallas na 16 spotkań. Ostatecznie wylądował w New Jersey, gdzie wreszcie dostał prominentną rolę i już w pierwszym pełnym sezonie wprowadził podnoszących się z kolan Nets do playoffów 1997 (zakończonych szybkimi bęckami od Bulls, ale jednak).

Kolega klubowy, Kendall Gill, tak wtedy opisał to, co młody weteran miał do zaoferowania:

„Sam jest jak Star Trek. Dotarł tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden z nas. Ma dwa pierścienie mistrzowskie. Też chcemy tam się znaleźć.”

Sam Cassell jak Star Trek:

Także Sam Cassell jak Star Trek:

Otagowane

Dominique Wilkins

Dominique Wilkins

Fun Fact: Tak sobie siedzę i patrzę, jak zbliża się tegoroczny trade deadline, więc pomyślałem, że w międzyczasie zrobię szybki ranking najważniejszych/najlepszych/najgłośniejszych ruchów kadrowych ostatniego dnia okienka transferowego w latach 90.

Nr 5 (1994)
Jazz otrzymują: Jeff Hornacek, Sean Green, pick drugorundowy (Junior Burrough)
Sixers otrzymują: Jeff Malone, pick pierwszorundowy (B.J. Tyler)

Niby bez głośnego nazwiska, ale Jazz niezobowiązująco zgarnęli swoją trzecią opcję, z którą w przyszłości mieli dwukrotnie awansować do finałów. Rozważałem tutaj także powrót Marka Jacksona do Indiany z Denver po półrocznej, zupełnie bezsensownej rozłące, który dokonał się w ostatnim dniu okienka w 1997 roku.

Nr 4 (1995)
Hawks otrzymują:
Christian Laettner, Sean Rooks
Wolves otrzymują: Spud Webb, Andrew Lang

Niby z perspektywy czasu nie wydarzyło się tu nic ciekawego, ba, nawet w 1995 roku Christian Laettner nie był aż tak gorącym towarem, skoro, żeby dostać za niego Spuda Webba i Andrew Langa, trzeba było coś dorzucić. Ale jednak Laettner wciąż był „tym kolesiem” – tym z Duke, tym z Dream Teamu, tym z panteonu bucostwa. Dodatkowo już w kolejnym sezonie, grając obok Dikembe Mutombo, załapał się na swój jedyny Mecz Gwiazd (inna sprawa, że potem odrzucił propozycję przedłużenia kontraktu, obniżył loty, stracił miejsce w pierwszej piątce, a w końcu, gdy jego koledzy obżerali się podczas lokautu, on dla odmiany zerwał Achillesa, dostał kontrakt pocieszenia od Hawks i został od razu oddany do Pistons za Scota Pollarda)

Nr 3 (1995)
Heat otrzymują: Tim Hardaway, Chris Gatling
Warriors otrzymują: Kevin Willis, Bimbo Coles

Doskonały ruch Pata Rileya, który już w kolejnym sezonie dał Miami finał konferencji. Inna sprawa, że w kolejnych czterech sezonach ten zespół stać już było tylko na jedną drugą rundę i trzy odpadnięcia w pierwszej. I zero wygranych serii na trzy podejścia z Knicks.

Nr 2 (1999)
Nets otrzymują:
Stephon Marbury, Elliot Perry, Chris Carr, Bill Curley
Wolves otrzymują: Terrell Brandon, Brian Evans, pick pierwszorundowy (Wally Szczerbiak)
Bucks otrzymują: Sam Cassell, Chris Gatling, Paul Grant

Prawdziwy blockbuster, który zakończył karierę nieodżałowanego duetu Stephon Marbury – Kevin Garnett. Najlepiej na dealu wyszli Bucks, którzy dwa sezony później byli finalistami konferencji, choć Nets udało się później opchnąć Marbsa Słońcom i nawet awansować do finałów z Jasonem Kiddem. I tylko Minny utknęła na pięć lat w czyśćcu pierwszej rundy playoffs, zanim nie ściągnęli Sama Cassella i jego midasowych jajec.

Nr 1 (1994)
Clippers otrzymują:
Dominique Wilkins, pick pierwszorundowy (Greg Minor)
Hawks otrzymują: Danny Manning

To nieprawdopodobne jak wymiana dwóch tak markowych w tamtym czasie nazwisk mogła przynieść takie wielkie nic wszystkim zainteresowanym. Wilkins uciekł z Clippers przy pierwszej okazji, w pośpiechu gubiąc gdzieś status gwiazdy (potem zagrał już tylko meh sezon w Bostonie, wyjechał do Europy, wrócił do tankujących Spurs, znowu wyjechał do Europy i znowu wrócił, na ostatni podryg na ławce Magic). Manning też nie przedłużył kontraktu z Hawks i związał się z Phoenix Suns, co wtedy wydawało się ekscytującym rozwojem wypadków, ale w praktyce tamten trade także zakończył jego funkcjonowanie w roli gwiazdy NBA (wcześniej cztery razy z rzędu grał w All-Star Game).

Otagowane , , , , , ,

Fuckin’ Look At This Photograph: Sam I Am

Phoenix Suns v Los Angeles Clippers - Game 6

Im dłużej przypatruję się temu zdjęciu tym bardziej czuję potrzebę wzięcia „Prysznica Lęku”.

Otagowane ,