Brad Sellers

Brad Sellers

Fun Fact: W latach dziewięćdziesiątych kariera Brada Sellersa była dla mnie tylko jedną z niewiele mówiących linijek w Skarbie Kibica Przeglądu Sportowego. Mogłem zobaczyć go w jednym z moich ulubionych meczów z tamtych lat, ale mimo dwóch dogrywek w spotkaniu Timberwolves z Celtics (rozegranym 15 grudnia 1992 roku), Sellers spędził na parkiecie tylko 3 minuty. Nawet jeśli załapały się one do telewizyjnego skrótu zmontowanego przez Ryszarda Łabędzia, to raczej i tak nie miały szans zapaść mi w pamięć (jedna asysta i zera we wszystkich innych rubrykach protokołu meczowego).

To był jego ostatni sezon na parkietach NBA. Rozegrał wówczas 54 mecze (4 w pierwszej piątce), rzucał średnio po 2.5 punktu i zbierał po 1.5 piłki. Miał wtedy 30 lat i wystarczająco dużo rozczarowujących doświadczeń w swojej karierze, żeby ani jemu się nie paliło do kontynuowania gry w NBA, ani drużynom chciało się starać o jego usługi.

Dlatego odpowiedzi na to, kim był Brad Sellers trzeba szukać kilka lat wcześniej.

Bo Brad Sellers był jednym z wielu chłopców do bicia Michaela Jordana.

Brad miał przerąbane od samego początku, bo Jerry Krause wybrał go z dziewiątym numerem nieszczęsnego draftu 1986 zamiast pomazańca Jego Powietrzności, Johnny’ego Dawkinsa. Choć Jordan nie potrzebował pretekstu do znęcania się nad kolegami z drużyny, to od Sellersa już na starcie wymagał jeszcze więcej. Brad nigdy mu się nie postawił i nigdy też nie udało mu się wygrać zaufania MJ’a na parkiecie. Nie czuł też chyba szczególnego wsparcia ze strony trenera, Douga Collinsa, który – tak jak w dniu draftu Jordan – był wściekły, że Jerry Krause stawia na Sellersa. Po debiutanckim sezonie Brada (w którym średnio na mecz notował 8.5 punktu, 4.7 zbiórki i 0.9 bloku), Collins nalegał na sprowadzenie z Bucks Ricky’ego Pierce’a – wytrawnego łowcę punktów i świeżo upieczonego najlepszego rezerwowego ligi, który odmówił gry na początku sezonu chcąc wymusić renegocjację kontraktu. Według Sama Smitha, autora książki „Jordan Rules”, Krause sprzeciwił się włączeniu w wymianę Sellersa i deal z Kozłami nie doszedł do skutku.

Trzeba jednak przyznać, że Brad Sellers jako koszykarski projekt był intrygujący. Mierząc siedem stóp wzrostu miał niezły rzut, pewien dryg do bloków oraz szczupłą sylwetkę i wystarczającą dynamikę, aby w drugim sezonie wystąpić 76 razy w pierwszej piątce Byków w roli small forwarda (w czasach, w których nie było jeszcze czegoś takiego jak mierzący 210 centymetrów niski skrzydłowy). Także dziś taki zestaw umiejętności gwarantowałby wysoki wybór w drafcie, ale w tamtych czasach brak boiskowej twardości i zacięcia w walce o zbiórki był u wysokiego gracza niewybaczalny.

Może z Sellersa dałoby się zrobić w przyszłości w miarę przydatnego zmiennika w mistrzowskich drużynach, ale latem 1989 roku, po sezonie w którym stracił miejsce w rotacji zarówno na rzecz Scottie’ego Pippena, jak i Horace’a Granta, Brad poprosił Michaela Jordana, żeby ten… poprosił w jego imieniu o transfer. Można sobie łatwo wyobrazić entuzjazm, z jakim MJ powiedział wtedy „OK!”, bo już następnego dnia, gdy Sellers jadł w restauracji, jej menedżer podszedł i poinformował go, że dzwoni Jordan i chce z nim rozmawiać. „Jutro przechodzisz do Seattle, powodzenia” – rzucił Michael (i chcę wierzyć, że w tym momencie się rozłączył).

Sellers wspomina, że po przyjeździe do Seattle powiedział sam do siebie: „co ja do cholery zrobiłem” (gdyby wspominał to Jan Brzechwa, to pewnie napisałby „a to feler – westchnął Sellers”).

No właśnie.

Chciał grać więcej niż 21 minut, jakie dostawał w Chicago, a w Seattle spędzał na parkiecie średnio 13 minut i w połowie rozgrywek 1989/90 został oddany do ligowego beniaminka z Minneapolis. Tam, choć trudno w to uwierzyć, grał jeszcze mniej – po 8 minut na mecz. Cały kolejny sezon spędził w Grecji (gdzie poprowadził Aris do mistrzostwa) i po dwóch dodatkowych sezonach w NBA (43 mecze z Pistons i 54 w ramach powrotu do Wolves) kontynuował swoją karierę zagranicą (głównie we Francji, z epizodami w Hiszpanii i Izraelu).

Brad Sellers będzie jednak zawsze częścią legendy o Michaelu Jordanie, bo to on podał z autu do MJ’a gdy trafiał jeden z najważniejszych rzutów w karierze – The Shot.

Dodatkowo, prosząc Michaela o transfer, pomógł sprowadzić jeden z kawałków mistrzowskiej układanki – pick w drafcie 1989, z którym trafił do Chicago B.J. Armstrong.

Tak, Seattle mogli mieć i Scottie’ego Pippena, i B.J.’a Armstronga…

(…i Horace’a Granta – który był dziesiątym pickiem w drafcie, w którym Sonics mieli pick numer dziewięć…)

(…i Johna Paxsona, wybranego w 1983 roku trzy picki po tym, jak Ponaddźwiękowcy zwerbowali gorszą wersję Paxsona w osobie Jona Sundvolda…)

Otagowane

2 thoughts on “Brad Sellers

  1. Zibee23 pisze:

    Po obejrzeniu tego skrótu z meczu z Seattle stwierdzam, że rzeczywiście Brad Sellers urodził się zdecydowanie za wcześnie – dzisiaj szanse na bardziej owocną i dłuższą karierę miałby zdecydowanie większą. No i nie trafiłby na MJ – no chyba żeby trafił do Hornets.

  2. Juggernaut pisze:

    Czasem zastanawiam się czy byłby sens zrobienia drużyny z „All-Time Graczy, nad którymi pastwił się Jordan” i jaki by miała potencjał. 😉 Czy dobrze pamiętam, że z czasów Bulls to właściwie chyba tylko Cartwright mu się przeciwstawił? No i jeszcze Steve Kerr?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: