
Fun Fact: Wiecie co jest naprawdę „fun”? Ten moment, gdy Chris Webber i Penny Hardaway dołączyli do NBA, a Orlando Magic i Golden State Warriors wyglądali jak przyszłość ligi (czyli moment nie trwał zbyt długo). Uświadomiłem to sobie, oglądając randomowo napotkany skrót meczu z 22 marca 1994 roku. Wyniku nie zdradzam, żeby wspomniany „fun” był jeszcze większy:
Kilka luźnych refleksji (popartych szybkim researchem):
🏀 Przez prawie 30 lat od tamtego meczu widziałem na boiskach NBA wiele rzeczy, łącznie z Victorem Wackywavinginflatabletubmanyamą, ale nie przypominam sobie, żebym widział kogoś, kto rusza się tak nieprawdopodobnie płynnie jak młodzi Chris Webber i Penny Hardaway, zwłaszcza przy swoich typach ciał (niedźwiedź i patyczak). Serio. Wciąż czekam, aż ktoś mi zapewni taki sam dreszcz podniecenia jak powłóczyste ruchy C-Webba, który na boisku był jak kula wyburzeniowa zrobiona z marshmallowów.
🏀 Z powodu Billy’ego Owensa Warriors oddali Mitcha Richmonda do Sacramento rozbijając Run TMC. Potem oddali Owensa do Miami za Rony’ego Seikaly’ego, żeby na centrze nie musiał więcej grać Webber, który jednak i tak już wymusił z tego powodu transfer, a pozbycie się Owensa (i Webbera) tak wkurzyło Latrella Sprewella, że pokłócił się z Nelsonem i Timem Hardawayem. To doprowadziło (razem z kontuzjami Mullina i Sarunasa Marciulionisa) do ostatecznego zmarnowania potencjału tamtego, wciąż jeszcze obiecującego, składu (Hardaway, Spree, Chris Mullin, Tom Gugliotta i Seikaly, to na papierze niezły zestaw). Miami przed przyjściem Owensa grali w playoffs, ale po jego pozyskaniu wypadli z czołowej ósemki wschodu. Byli też na dobrej drodze w tym samym kierunku w drugim jego sezonie, ale od czasu, gdy Pat Riley wysłał go do Kings, Miami wygrało 18 z ostatnich 29 meczów sezonu i wślizgnęło się do postseason. W Sacramento (gdzie czekał na niego Mitch Richmond) debiutował, gdy wiecznie przegrywający klub po raz pierwszy od dawna miał dobre wyniki – wygrane 22 z 37 meczów. Z Owensem mieli bilans 17-28 i ledwo-ledwo wślizgnęli się do playoffów, chyba tylko dlatego, że ich głównym rywalem w walce o ósme miejsce byli rozsypujący się po „erze Owensa” Golden State Warriors. Królowie już więcej za kadencji Owensa nie weszli do fazy pucharowej. Po lokaucie, Billy podpisał kontrakt z Seattle Supersonics (czyli minął się w stolicy stanu Kalifornia z kumplem Webberem). Ponaddźwiękowcy chwilę wcześniej wygrali 61 spotkań, ale z Owensem w składzie, w skróconym przez lokaut sezonie, mieli bilans 25-25 i nie weszli do playoffs (ok, Billy zagrał tylko w 21 meczach, ale gdy faktycznie pojawiał się na boisku, Sonics mieli ujemny bilans). Owens był w latach 90. dla swoich drużyn jak kaseta z „Ringu”.
🏀 Mało jest przykładów takich spektakularnych tąpnięć, jakie było udziałem Warriors po pierwszym sezonie Webbera. Lata 1994-1997 to był taki ciąg niesnasek, złych decyzji, kontuzji i duszeń trenerów, że nawet Clippersi musieli być zazdrośni.
🏀 Chris Gatling, który w tym meczu miał 2 punkty i 4 zbiórki, za 3 lata, o tej samej porze, będzie już All-Starem.
🏀 Z powodu finałów 1999, w których kibicowałem Knicks, do dziś nie mogę patrzeć na Avery’ego Johnsona rzucającego z rogu z półdychy.
🏀 Webber próbujący zastraszyć Jeffa Turnera groźnymi minami i ocieraniem się o niego, mówi wszystko o jego dojrzałości w pierwszym etapie kariery. Albo po prostu chciał się wyżyć, bo Turner był najbardziej przypominającą Dona Nelsona postacią na boisku (a przynajmniej po tej stronie Larry’ego Krystkowiaka, który tamtego dnia pobiegał po parkiecie w koszulce Magic przez 14 minut).
🏀 Turner zaprezentował się całkiem nieźle, wykręcając double-double z 12 punktami i 11 zbiórkami. To ponad dwa razy więcej zbiórek niż miał tamtego dnia Webber.
🏀 Webber jako rookie podpisał z Warriors piętnastoletni kontrakt. Już po roku niesławnie skorzystał z opcji jego zerwania, ale gdyby został na tej umowie, to trwałaby ona dokładnie tyle, co ostatecznie jego kariera.
🏀 Penny miał w całym meczu 15 asyst. Lepszy lub równy wynik, osiągnął w całej karierze tylko 3 razy.
🏀 Podobnie jak Anfernee, Chris Mullin też rzadko kiedy zaliczał tyle asyst (11), co tamtego dnia – dokładnie pięć razy. Spośród 17 meczów w karierze, które kończył z dwucyfrową liczbą kończących podań, prawie 30% miało miejsce właśnie w końcówce sezonu 1993-94, co każe podejrzewać, że jedną z odpowiedzi Dona Nelsona na brak Tima Hardawaya i na Avery’ego Johnsona będącego Averym Johnsonem, było częstsze kierowanie ataku przez Mully’ego. W meczu z Magic, pierwsza piątka Warriors nie miała żadnego nominalnego point guarda, za to całe mnóstwo wszechstronnych skrzydłowych: Mullin miał wspomniane jedenaście asyst, Sprewell siedem, Owens też siedem. Webber miał akurat jedynie dwie, ale w całym sezonie tylko dwóch nominalnych centrów miało większą średnią niż on: David Robinson i Vlade Divac (identyczną – 3.6 APG – miał Hakeem Olajuwon). Reasumując: tak, Nellie skompletował swój wymarzony skład, z czterema potencjalnymi point forwardami, i to spieprzył.
🏀 Minutę na parkiecie spędził Tree Rollins, grający asystent trenera Briana Hilla. Co ciekawe, w sztabie Dona Nelsona był Paul Pressey, który w poprzednim sezonie także był grającym trenerem. Ten fakt uwiecznia nawet ta karta, chyba jedyna mi znana karta koszykarza, na której uwieczniony jest on w roli trenera:


No i w sztabie tym był też Gregg Popovich. Reasumując: tak, Chris Webber trafił w pierwszym sezonie na idealnego coacha, który praktycznie stworzył pozycję point forward, w osobie Nelsona, na asystenta trenera i oryginalnego point forwarda w osobie Presseya oraz na przyszłą legendę tego zawodu w osobie Popovicha, ale i tak to spieprzył.
🏀 Tak naprawdę, to pewnie najbardziej spieprzył to właściciel Warriors, Chris Cohan. Zgadzam się z Harlanem Schreiberem z Hoops Analyst, że Cohan powinien był pogodzić zwaśnione strony, albo chociaż postawić na właściwego konia (nie Nelsona). Jego rola jest tu kluczowa, zwłaszcza, jeśli prawdą jest, że Webber chciał przedłużyć kontrakt z Warriors, z opcją rozwiązania go po dwóch sezonach, ale klub odmówił. Pozbawiony szansy na wyplątanie się z umowy, gdyby stosunki z Nelsonem się nie poprawiły, C-Webb dopiero wtedy miał zagrać kartą „ja albo on” (a Nellie, jak trafnie zauważa Schreiber, zamiast ganiać Chrisa z gałązką oliwną, nie próbował załagodzić sporu i grał męczennika publicznie ogłaszając, że jest gotów ustąpić, co stawiało młodą gwiazdę w niekorzystnym świetle i odbierało zespołowi szansę na spokojne przegonienie much z nosa Webbera).
🏀 Przypomniało mi się, że Shaquille O’Neal miał przyrodniego brata, Jamala, który też grał w kosza. W tamtym czasie musiał mieć około 13 lat i według ojczyma Shaqa, był większy i lepszy niż gwiazda Magic w jego wieku. Cóż, gdy miał 19 lat, już nie był ani tak duży (choć przy wzroście 200 cm, ważył prawie 120 kilo), ani tak dobry. W tamtym momencie na jego karierę akademicką składał się rok na ławce podrzędnego L.A. City College, oraz rok poza boiskiem ze względu na zmianę szkoły na Louisiana State University, gdzie dostał się tylko dla tego, że to alma mater Shaqa i sam Shaq opłacił mu naukę. Nie wiem nawet, czy w ogóle załapał się do koszykarskiej reprezentacji LSU, bo właśnie odechciało mi się dalszego researchu. Ważne, że Jamal Harrison i jego starszy brat nadal są blisko. I Jamal nadal dostaje od O’Neala pieniądze.
🏀 Chris Webber też miał młodszego brata, również w dniu meczu 13-letniego, i również grającego w kosza. Nie wiem czy był wtedy tak dobry, jak C-Webb w jego wieku, czy nawet tak dobry, jak Jamal Harrison, ale na pewno wyrósł na legitnego gracza. Choć David Webber czuł tak wielką presję bycia młodszym bratem Webbera, że modlił się o śmierć we śnie, to na parkiecie dzielnie stawiał czoła oczekiwaniom. W szkole średniej powtórzył wynik Chrisa, zdobywając trzykrotnie mistrzostwo stanu Michigan. W 1998 roku zaczął studia na Central Michigan i już w drugim sezonie stał się liderem drużyny, w jednym ze spotkań rzucając 51 punktów (przez te pierwsze dwa lata grał razem z trzecim z braci Webberów, Jasonem). Na trzecim roku, mierzący 188 centymerów combo guard był najlepszym strzelcem konferencji MAC i jej najbardziej wartościowym graczem, który dostał także wzmiankę honorową Associated Press podczas wyborów drużyn All-American w 2001 roku. W drafcie wybrany nie został, ale latem 2002 przewinął się przez campy Pistons, Pacers i Kings. Niestety nie dane mu było zagrać w jednej drużynie z bratem. Choć pierwszą turę cięć w składzie Królów przetrwał, to do pierwszej czternastki się nie załapał. Grał potem krótko w USBL i CBA, został też wybrany w drafcie do D-League, ale w 2004 roku dał sobie spokój z zawodową koszykówką. Dziś jest psychoterapeutą i na swojej stronie wspomina też o paraniu się śpiewaniem i produkcją muzyczną.
🏀 Szkoda, że nie mam bloga o latach 70. w NBA, wtedy mógłbym, zamiast tego bełkotliwego posta o randomowych rzeczach, zrobić prawilny wpis, składający się tylko z filmiku, jak gościu robi na trybunach salto w tył po koszu Otisa Birdsonga:



