Tag Archives: bo kimble

Bo Kimble

Bo Kimble

Fun Fact: Charles Barkley, Larry Bird, Scottie Pippen – bohaterowie ostatnich wpisów na tym blogu zawyżyli nieco mainstreamowość ramówki, dlatego wracam czym prędzej do ukochanych bohaterów drugiego (lub jeszcze dalszego) planu. Takim (i to tym dalszoplanowym) kimś jest Bo Kimble, choć gdy dominował rozgrywki uniwersyteckie droga do bycia kolejnym mainstreamowym gwiazdorem NBA stała przed nim otworem.

Gdy włączałem go do mojej All-Time Favourite 9th Team (swoją drogą, z perspektywy czasu trochę bym niektóre składy pozmieniał, być może łącznie z pierwszą piątką), pisałem o Bo Kimble’u tak (cytat wierny w 95% bo podredagowałem irytujące powtórzenia):

Przykład moich irracjonalnych sympatii – bohater jednej z pierwszych kart jakie miałem. Na jej odwrocie była informacja o tym, jak wymiatał w college’u – ponad 35 punktów na mecz – więc po raz pierwszy w życiu, wtedy jeszcze o tym nie wiedząc, dałem się złapać na „hajp”… Kimble trafił nawet na trochę do moich Knicks, czym oczywiście dodatkowo przyplusował, ale szybko do mnie dotarło, że NCAA to chyba jednak trochę inna bajka niż NBA… Tak czy siak po dziś dzień pielęgnuję pamięć o Bo Kimble’u.

W ramach pielęgnowania pamięci o Bo Kimble’u, mój zespół koszykarzy o nazwiskach kojarzących się z filmowymi policjantami z kina akcji lat 80:

PG – Pooh Richardson

SG – Bo Kimble

SG – Blue Edwards

PF – Carl Herrera

C – Frank Brickowski

Ławka – Eric Piatkowski, Charles Shackleford, Lawrence Funderburke, Darren Morningstar, A.C. Green, Harvey Grant, Smush Parker, Buck Williams, Bonzi Wells, Isaiah Rider.

But seriously…

Kimble przychodząc do NBA był w zasadzie jak gwiazda filmowa. Tragiczna śmierć w czasie meczu jego kolegi z uniwerku Loyola Marymount, (jeszcze bardziej dominującego w NCAA) Hanka Gathersa, była historią napisaną niczym scenariusz sportowego dramatu, który zresztą na jej podstawie nakręcono. Film powstał w 1992 roku, nazywał się „Final Shot: The Hank Gathers Story”, a w roli Bo wystąpił niejaki Duane Davis, syn byłej gwiazdy NFL, który zagrał epizody m.in. w takich filmach jak „Liberator” ze Stevenem Seagalem (nie kojarzę kogo tam grał, ale obstawiam, że nie Erikę Eleniak wyskakującą topless z tortu), „Sok z żuka” czy czwarta część „Koszmaru z ulicy Wiązów”. Kimble siebie samego nie zagrał, ale rok wcześniej wystąpił w filmie „Niebo jest boiskiem” jako koszykarz Matthew Lockhart…

Tak jest! Można tam też zobaczyć Hakeema Olajuwona jako Luthera Hakima (jak oryginalnie).

Jednym z najbardziej ikonicznych momentów w historii koszykówki uniwersyteckiej jest Bo Kimble wykonujący osobiste w trakcie NCAA Torunament lewą ręką w ramach hołdu dla swojego przyjaciela (pierwszy rzut osobisty w NBA także wykonał w ten sposób)…

Do dziś to właśnie ten obrazek jest pierwszym skojarzeniem fanów koszykówki z Bo Kimble’em. Pamięć o Gathersie unieśmiertelniła także jego. O totalnie zawalonej karierze zawodowej mówi się znacznie rzadziej.

Do tej pory nie do końca wiem, czemu taki ofensywny talent jak Kimble zmarnował się w NBA i to w Clippers (temat porusza m.in. ten oto artykuł z The New York Times, z którego parę razy skorzystam w najbliższych kilku akapitach). Najrozsądniejsze wytłumaczenie jest najbardziej wyświechtane – Bo nie wybił się wśród zawodowców, tak jak wiele innych gwiazd NCAA, albowiem to dwie zupełnie różne dyscypliny. Zwłaszcza, że styl gry Loyola Marymount był jak „7 seconds or less” na sterydach, zupełne szaleństwo, w którym trener Paul Westhead nie uczył swoich podopiecznych niuansów koszykówki, a po prostu kazał im rzucać jak tylko przekroczą połowę (jego maksymą było: „jeśli nie wiesz co robić, rzucaj”). Nikt nie zamierzał dać w NBA takiej wolności nawet najbardziej utalentowanemu zawodnikowi. Nie 25 lat przed Stephenem Currym. Kimble był w stanie trafić każdy rzut…

…ale nie potrafił go sobie wykreować. W ataku pozycyjnym tracił cały swój ofensywny polot.

Kimble nie mógł zrozumieć dlaczego Clippers, którzy w jego debiutanckim sezonie mieli bilans 31-51, po prostu nie zrobią z niego opcji ofensywnej numer jeden, skoro był w całej drużynie najlepszy w umieszczaniu piłki w koszu. Wobec kontuzji Rona Harpera zaczął sezon w pierwszej piątce (22 punkty w debiucie, 15 punktów na mecz w pierwszych 15 spotkaniach kariery), ale w połowie grudnia trener Mike Schuler zaczął go spychać coraz niżej w rotacji. Do 19 grudnia Kimble spędzał na parkiecie średnio 27.5 minuty, a przez resztę sezonu – 10. Ta liczba spadła do 8 minut w drugim sezonie, w którym rozegrał już tylko 34 spotkania. Bo narzekał („Wybierają cię w drafcie żebyś rzucał, a potem każą ci tego nie robić”), ale też ciężko pracował na treningach. Schuler był jednak niewzruszony, a na pytania o brak czasu gry dla Kimble’a odpowiadał:

„Tak, Bo trafia wszystkie rzuty na treningu. Dlaczego nim więc nie gram? Ponieważ nie trafia w czasie meczu.”

Faktycznie, jego skuteczność w sezonie debiutanckim wynosiła 38% (w tym 29.2% za trzy), jednak według przyjaciół Kimble’a, Schulerowi nie podobała się przede wszystkim jego niepoparta osiągnięciami zawodowymi sława. „To że wydałeś książkę i zagrałeś w filmie w niczym ci nie pomoże, Bo” – miał powiedzieć szkoleniowiec Clippers. Podobno tego samego zdania byli też koledzy z drużyny. Kimble tak to wspominał:

„Chłopaki mnie nie akceptowali. Byłem bardzo popularny w L.A. i w połowie sezonu wielu kolegów zwróciło się przeciwko mnie. Nie podawali mi nawet gdy byłem niekryty, a to wytrąca cię z równowagi. Ignorowali mnie, albo wręcz celowo podawali piłkę niedokładnie, w kolana.”

Po latach Kimble wymyślił sobie nawet teorię, że trenerzy nie grali nim, bo niesławny właściciel Clippers, Donald Sterling, chciał zaoszczędzić trochę pieniędzy, a w kontrakcie Bo był zapis o premii w wysokości 300 tysięcy dolarów za granie ponad 15 minut w meczu (choć brzmi to dokładnie jak coś, co zrobiłby Donald Sterling).

Innymi słowy, według Bo Kimble’a winni jego niepowodzeń byli wszyscy, poza Bo Kimble’em.

Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku – nietrudno sobie wyobrazić tak nieudany przebieg kariery Bo jako wypadkową nieprzekładalnego na koszykówkę wczesnych lat 90 stylu gry, kiepskiego trenera (choć Larry Brown także „nie poznał się” na talencie Kimble’a), kiepskiej drużyny i tłamszącej zazdrości kolegów o gówniarza, który jeszcze na studiach stał się bohaterem całego Miasta Aniołów. Łatwo też sobie wyobrazić, że taki status uderza młodemu chłopakowi do głowy i zwiększa roszczenia wobec całego świata. Może nastawienie samego Kimble’a także było problemem? Może zaszkodziła łatka (moim zdaniem niesprawiedliwa) gościa, który robił karierę na tragedii najlepszego przyjaciela (nawet rodzina Hanka Gathersa miała mu to podobno za złe)?

Faktem jest, że Kimble bardzo źle zniósł sposób, w jaki liga pokazała mu miejsce w szeregu (105 meczów w całej karierze to nawet mniej niż rozegrał Ed O’Bannon).

Dziś otwarcie przyznaje, że gdy był zawodnikiem Clippers „co najmniej 10 do 15 razy” chciał popełnić samobójstwo, a trauma po śmierci na parkiecie najlepszego przyjaciela była niczym wobec gry dla drugoplanowej ekipy z Los Angeles…

Och, jak ja tęsknię za tamtymi Clippersami!

Otagowane

Xavier McDaniel (i konkluzja All-Time Favorite Team)

Xavier McDaniel

Fun Fact: Kompletowanie mojego pierwszego, drugiego i trzeciego składu All-Time Favorite Team było fajnym pomysłem, który jednak okazał się dość męczący. Udokumentowanie ich zajęło mi prawie cztery miesiące (sorry za to – dotarło do mnie, że się grzebię, gdy dwóch członków mojej Ulubionej Drużyny zmarło w czasie gdy ją kompletowałem…) i nawet ostatniego dnia nanosiłem jeszcze poprawki tak, aby nikogo nie skrzywdzić. Nie dało się. Skrzywdzony został między innymi X-Man, który w pierwszych szkicach miał nawet miejsce w drugiej piątce, a ostatecznie wypadł z rotacji. Dla niego – i innych zawodników, którzy nie zmieścili się w trzech składach (mimo iż dodałem do każdego z nich bonusowe miejsca w postaci szóstych graczy) – postanowiłem na pożegnanie motywu ulubieńców wszech czasów sporządzić jeszcze All-Time „All-Time Favorite Team” Snubs Team, czyli pierwsze piątki największych pominiętych przy montowaniu pierwszych trzech składów. Tym razem postanowiłem się nie ograniczać i… wyszło mi aż 7 piątek. Obiecuję nie robić już All-Time „‚All-Time Favorite Team’ Snubs Team” Snubs Team. Choć już teraz mam kilku kandydatów…

No dobra, oto mój ulubiony czwarty, piąty, szósty, siódmy, ósmy, dziewiąty i dziesiąty skład koszykarzy NBA. Przy mniej oczywistych wyborach dodaję krótki komentarz, gdzie się da, nazwisko jest linkiem do wcześniejszych moich dywagacji na temat danego gracza…

PG – Rod Strickland

SG – John Starks

SF – Dominique Wilkins

PF – Xavier McDaniel

C – Gheorghe Muresan

***

PG – Iman Shumpert (bez podziału na pozycje byłby niżej, a tak wykorzystałem fakt, że przychodził do ligi z opinią atletycznego, wysokiego point guarda – wtedy ostro się nim jarałem (brakuje mi tylko jednej karty do posiadania wszystkich jego rookie cards z autografem i kolekcję jego kart nadal rozwijam), ale potem z każdym kolejnym sezonem, w którym nie potrafił „odpalić” traciłem serce… ale i tak gdzieś na tej liście by się znalazł, chociażby z powodu fryzury)

SG – Latrell Sprewell

SF – Jamal Mashburn

PF – LaPhonso Ellis

C – Antonio McDyess

***

PG – Robert Pack

SG – Gerald Wilkins (dowód na to, że przechodzenie moich ulubionych swingmanów z Nowego Jorku do Cleveland ma dłuższą tradycję niż ostatnie losy Imana Shumperta)

SF – Renaldo Balkman (trzeba być fanem Knicks by to zrozumieć, nie będę nawet próbował tłumaczyć…)

PF – Ken Norman (mam do niego słabość jako reprezentanta graczy Clippers z lat 1992-1994 i reprezentanta gości o ksywce „Snake”)

C – Bill Laimbeer

***

PG – Muggsy Bogues

SG – Stacey Augmon

SF – Chris Morris (jedno z najtrudniejszych pytań dotyczących koszykówki z lat 90: kto był bardziej dynamicznym dunkerem, Morris czy Augmon?)

PF – Kenny Walker (skoro już dyskusja o dunkerach, to Sky Walker musiał być)

C – Bryant Reeves

***

PG – Grant Hill (nominalnie nigdy point guardem nie był, ale wiadomo jak był wszechstronny)

SG – Mitch Richmond

SF – Chuck Person

PF – Eddie Griffin (mój ulubiony gracz w historii gier wideo, w NBA Live 2003 zawsze zaczynałem budowanie drużyny od niego)

C – Oliver Miller

***

PG – Frank Williams (tuż zanim w Nowym Jorku mroczna era Scotta Laydena ustąpiła miejsca jeszcze bardziej mrocznej erze Isiah Thomasa, tuż zanim do Wielkiego Jabłka trafił Stephon Marbury, naprawdę wierzyłem, że to może być przyszłość Knicks na rozegraniu)

SG – Bo Kimble (jedna z moich irracjonalnych sympatii – bohater jednego z moich pierwszych karcianych doświadczeń, na odwrocie jego karty była informacja o tym jak wymiatał w college’u – ponad 35 punktów na mecz – więc po raz pierwszy w życiu, wtedy jeszcze o tym nie wiedząc, dałem się złapać na „hajp”… Kimble trafił nawet na trochę do moich Knicks czym oczywiście dodatkowo przyplusował, ale szybko do mnie dotarło, że NCAA to chyba jednak trochę inna bajka niż NBA… Tak czy siak po dziś dzień pielęgnuję pamięć o Bo Kimble’u)

SF – Chris Mullin

PF – Derrick Coleman

C – Eddy Curry (wciąż najbardziej utalentowany center Knicks od czasu Patricka Ewinga)

***

PG – Walt Frazier (Frazier i King, który jest w tym składzie small forwardem to gracze, których miałem początkowo kompletnie wyłączyć z tych składów, bo nie oglądałem ich w akcji a dopiero później się nimi zainteresowałem i nabrałem szacunku… Skoro jednak robię 10 a nie 3 piątki…)

SG – Ron Harper sprzed przejścia do Bulls

SF – Bernard King

PF – Clarence Weatherspoon

C – DeMarcus Cousins (w sumie to nawet powinien być wyżej, mój ulubiony koszykarz obecnie)

Otagowane , , , , , , , ,