Unlucky Fact: Łatwo rzucić okiem na metryczkę Lichtiego i uznać go za kolejnego, niezbyt wartego zapamiętania, bardzo białego człowieka, na dodatek wybranego z numerem 15 w drafcie, w którym z 17-ką poszedł Shawn Kemp. Możliwe jednak, że Todd Lichti byłby bardziej znaną postacią wśród fanów NBA lat dziewięćdziesiątych, gdyby nie druzgocząca passa nieszczęść, która bezpardonowo wybiła go z obiecującej trajektorii lotu jaką był sam początek kariery.
Jako rookie, Todd grał dla Nuggets po 16+ minut w meczu i rzucał średnio przyzwoite 8 punktów, na równie przyzwoitym odsetku – 48.6%. Ci, którzy widzieli go w akcji – nie tylko w NBA, ale i na Uniwersytecie Stanford, który opuścił jako rekordzista w ilości zdobytych punktów (jego rekord pobito dopiero w 2015 roku, czyli po 26 latach) – podkreślali jego ponadprzeciętny ciąg na kosz. Mierzący 193 centymetry shooting guard nigdy nie bał się wbiegania w pomalowane i to w czasach, w których tamte tereny zamieszkiwali prawdziwi twardziele. Po zakończeniu rozgrywek 89/90, działacze z Denver musieli być zadowoleni że Lichti w dniu draftu spadł na piętnastą pozycję – Bryłki gładko przegrały w pierwszej rundzie playoffs ze Spurs, ale Todd w pierwszym starciu miał z ławki 22 punkty, 13 zbiórek i 8 asyst.
Wiecie jak często rookie dokonuje czegoś takiego w meczu tej fazy rozgrywek (w tym przypadku Basketball Reference oferuje dane od 1964 roku)?
Player | Age | Pos | Date | Tm | Opp | TRB | AST | PTS | ||
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
Todd Lichti | 23-108 | G-F | 1990-04-26 * | DEN | @ | SAS | L | 13 | 8 | 22 |
Magic Johnson | 20-239 | G-F | 1980-04-09 * | LAL | PHO | W | 13 | 11 | 25 | |
Kareem Abdul-Jabbar | 22-362 | C | 1970-04-13 * | MIL | @ | NYK | L | 23 | 11 | 38 |
Niestety nieco ponad dwa tygodnie po zakończeniu tamtej serii, Lichti miał wypadek samochodowy. Jego dziewczyna, Kirstin – którą miał właśnie przedstawić rodzicom – zasnęła za kierownicą, auto przekoziołkowało i dziewczyna zginęła na miejscu. Todd trafił do szpitala bez poważniejszych – biorąc pod uwagę sytuację – urazów. Złamana stopa zrosła się na tyle szybko, że pojawił się w pierwszej piątce Nuggets na inaugurację sezonu. To mógł być jego przełomowy rok – w pierwszych 12 spotkaniach siedmiokrotnie rzucał ponad 20 punktów i notował średnie na poziomie 18.9 PPG, 3.8 RPG, 3.0 APG i 2.2 SPG.
Nie wiem, czy wypadek należy uznać za początek jego złej passy, czy też raczej za moment, w którym wykorzystał cały osobisty przydział uśmiechów losu, ale nie trzeba było długo czekać na kolejny cios wymierzony w zdrowie Todda. Przełomowy sezon trwał tylko 29 meczów (z czasem trochę wytracił impet, ale i tak 14 PPG za rozgrywki 90/91 to dobry wynik, choć oczywiście trzeba brać poprawkę na niesamowicie ofensywny styl gry tamtych Nuggets). Zanim Lichti zakończył przygodę z NBA w 1994 roku po serii epizodów w barwach Magic, Warriors i Celtics, zerwał więzadła w obydwu kolanach oraz doznał przecięcia ścięgien w nadgarstku.
Nawet gdy grał, nie był już jednak tym samym zawodnikiem. Częściowo ograniczony przez obolałe ciało, a częściowo przez przybitego tragedią i pechem ducha, nie był już tak nieustraszony na boisku. Sam później przyznał, że po wypadku „NBA przestała nagle być tak ważna, jaką wydawała się, gdy próbowałem się do niej dostać”.
Karierę dokończył we Włoszech i Australii. Na południowej półkuli zadomowił się nawet na dłużej, reprezentując Perth Wildcats do końca lat 90. i poznając tam projektantkę mody Sue, którą ostatecznie poślubił i z którą osiadł w Melbourne (w międzyczasie wracając na trochę do Stanów i próbując swoich sił jako komentator meczów Nuggets).
NBA oferuje bardzo wiele historii porażki, bo nie każdemu udaje się przekuć talent na ligową walutę, która pozwala na wieloletni byt w tym elitarnym gronie, tudzież nie rozmienić go na drobne. Czasem jednak po prostu brakuje wakatów na stanowisku kowala własnego losu i warto pamiętać, iż w licznych przypadkach zawalonych karier zamiast wytykać palcami, powinniśmy je krzyżować na szczęście.
Nie znałem tej historii. W ogóle kojarzyłem Lichtiego tylko jako „kolejnego bardzo białego” gracza.
Apropo wypadków samochodowych, które zastopowały czyjąś karierę, przypomniał mi się przypadek Bobby’ego Hurleya. Może jakiś wpis o „prawie polskim” rozgrywajku? 🙂
Zobaczymy, póki co odsyłam do wpisu o Bobbym sprzed roku: https://mercymercyjeromekersey.wordpress.com/2017/02/20/bobby-hurley/
Trochę nie na temat, ale ciekawa historia sprzed lat z patronem bloga w tle. Mormonki nie są wcale takie pruderyjne. 😉
https://www.deseretnews.com/article/275164/TROUBLES-ARENT-OVER-JUST-YET-FOR-4-PLAYERS-FROM-PORTLAND.html
O, proszę. Poczytam w wolnej chwili więcej o udziale Kerseya w tej sprawie, ale oto dwa akapity, które są tak bardzo UTAH, że bardziej się nie da:
The father of one of the 16-year-old girls said Thursday he was pleased with Yocom’s decision because his daughter still maintains she was not raped.
„It’s a shame they were cruising for girls and that they got girls that were too young,” he said. „But it’d be a shame to ruin (players’) careers because of an indiscretion.”
Cała historia jest so mormonish! 😀 Nie wiedziałem, że Tracy Murray był taki jurny. Z takich akcji kojarzyłem go tylko z incydentu ze Stricklandem.