Fun Fact: Wreszcie – po czterech latach przerwy – mogę dokończyć cykl o Bardzo Białych Ludziach Grających w Bucks Na Początku Lat 90! Dopiero niedawno wszedłem bowiem w posiadanie karty Franka Korneta, brakującego członka tamtej ekipy. W 89 meczach rozbitych na dwa sezony, były 30 pick Draftu 1989 wiele nie dokonał, no może poza zaskarbieniem sobie sympatii leniwych statystyków, którzy nie mieli zbyt wiele roboty z protokołowaniem wyczynów silnego skrzydłowego z dyplomem Vanderbilt – jego średnie z kariery to 1.9 PPG, 1.1 RPG i 36.9 FG%.
Ulubionym koszykarzem Franka (dziś szkolnego trenera żeńskiej koszykówki) był bohater poprzedniego posta, Charles Barkley, na którego cześć nosił w college’u numer 34. Ulubionym wspomnieniem z NBA jest zaś pierwsze spotkanie z idolem – Sir Charles wyszedł 1.5 godziny przed meczem Sixers w Milwaukee na rozgrzewkę i gdy zobaczył Korneta siedzącego na ławce z nogą w ortezie, podszedł do niego i zapytał „Cześć Frank, jak się masz?”. Barkley i Konret nigdy wcześniej się nie spotkali, ale uniwersytety Auburn i Vanderbilt grały w jednej konferencji i Chuck zapamiętał naszego bohatera śledząc losy swojej alma mater. Frank twierdzi, że przegadał wtedy z Krągłym Pagórkiem Zbiórek dobrą godzinę. Cóż – Charles Barkley nie takie rzeczy robił, żeby uniknąć treningu.
Nie jestem w stanie napisać Wam o Kornecie wiele więcej, bo jak sami widzicie nie było zbyt dużo okazji, by lepiej go poznać w roli zawodnika NBA. Może powiedzie się w niej jego synowi, Luke’owi, który na chwilę obecną jest przymierzany do drugiej rundy przyszłorocznego draftu przez ekspertów z DraftExpress.