James Donaldson

James Donaldson

Fun Fact: W ostatnich latach w NBA, erze „player empowerment”, byliśmy świadkami wielu brzydkich rozwodów, ale sposób w jaki James Donaldson pożegnał się w 1992 roku z kolegami z Dallas Mavericks – z którymi grał od siedmiu lat, święcąc sukcesy drużynowe (jedno zwycięstwo od finału NBA w 1988 roku) i indywidualne (wybór do Meczu Gwiazd, też w 1988 roku) – nadal robi wrażenie powierzchnią spalonej ziemi pozostawionej przez naszego bohatera w Teksasie.

Donaldson – człowiek masyw górski o najwyższym szczycie siedmiu stóp i dwóch cali nad poziomem parkietu – był przez długi czas cenionym, choć może nieco zbyt grubo ciosanym koszykarzem (do tamtego All Star Game dostał się z nie robiącymi wrażenia nawet na Tyronie Hillu i Jamaalu Magloire średnimi 7 punktów i 9 zbiórek na mecz). Dodatkowo, poza boiskiem roztaczał wokół siebie aurę człowieka frapującego.

Lubił gotować, interesował się zdrowym odżywianiem i suplementacją, grał na saksofonie, trenował taekwondo oraz walczył o prawa zwierząt (działania na tym polu zaczął od sprzedaży swoich udziałów w firmie robiącej futra, a jeden koleś w przynajmniej dwóch miejscach w internecie twierdzi, że w związku z tym próbowano stworzyć podkoszową rywalizację między nim a Kevinem Willisem, którego firma robiła ciuchy z prawdziwej skóry). Dodatkowo miał dryg do różnych biznesów. W 1990 roku otworzył własne centrum fizjoterapeutyczne w stanie Washington, które działało jeszcze długie lata po zakończeniu jego kariery (Donaldson zamknął je dopiero w 2018), przez pewien czas wydawał magazyn randkowy „Eligible” oraz był właścicielem drużyny Sydney Wave grającej w lidze australijskiej.

Podobno jednak trochę za bardzo lubił wyżywać się fizycznie na kolegach podczas treningów, przez co dorobił się przydomka „Dukes”, czyli „Pięści” (dwa inne przydomki, jakie do niego przylgnęły to „Nożycoręki”, bo miewał problemy z łapaniem piłki oraz „American Tourist”, którego znaczenie jego autor, Darryl Dawkins tłumaczył następująco: „bo ma głowę wielką jak walizka”). Możliwe, że dwa frustrujące sezony – 1990/91 i 1991/92, w których Teksańczycy wygrali, odpowiednio, 28 i 22 mecze – sprawiły, że sprawy zaczęły wymykać się spod kontroli. Kulminacją była bójka Donaldsona z najlepszym strzelcem Mavs, Rolando Blackmanem, którą próbował przerwać drugi z liderów zespołu, Derek Harper, co skończyło się dla niego kilkoma zadrapaniami pod okiem.

James Donaldson w trakcie bójki wygląda mniej więcej tak:

Gdy incydent ze stycznia 1992 stał się publiczny, a klub zawiesił na jeden mecz Donaldsona, ten tłumaczył się, że napięcie w drużynie wynika z przegrywania. Harper to facet z klasą, ale nawet on miał dość:

„To nie ma nic wspólnego z tym, co dzieje się na boisku. James to po prostu 210-centymetrowy chuligan. Nic nie usprawiedliwia atakowania ludzi z własnej drużyny. Może straciłem rozum, ale nie boję się go. Możecie mi wierzyć, że położę temu kres. Ciągle ktoś z nas łapie uraz przez Jamesa Donaldsona.”

Rzadko słyszy się publiczną krytykę kolegi z drużyny, nie mówiąc o groźbach rozprawienia się z nim. Sam James Donaldson czytając ten cytat musiał poczuć się jak użytkownicy twittera czytający odpowiedzi na swoje pytania zadawane Grokowi na początku lipca 2025 roku:

„Jestem w szoku, że to powiedział. Myślałem, że to mój przyjaciel. Nie wiem, jak on zamierza spojrzeć mi teraz w oczy”.

Tyle, że Harper naprawdę miał go dość. Parę tygodni wcześniej Donaldson bezpardonowo uderzył łokciem innego kolegę, Terry’ego Davisa, a do zamknięcia rany znad lewego oka potrzebne były cztery szwy. Ostatnich sprzymierzeńców w szatni potężny center stracił, gdy się okazało, że w tajemnicy nagrywał spotkanie zwołane przez zawodników po wspomnianej scysji z Blackmanem i Harperem. Gdy ten fakt wyszedł na jaw, James nie chciał przeprosić. Tłumaczył, że rejestrował wszystko, żeby pamiętać co dokładnie zostało powiedziane. Trzy tygodnie później był już zawodnikiem New York Knicks.

Przypomnę jednak raz jeszcze, że James Donaldson był zdecydowanie bardziej pożytecznym zawodnikiem, niż bucem, choć od czasu do czasu zdarzały się głosy, że nie jest jakoś szczególnie zaangażowany w swój sportowy rozwój. Spędził jednak aż 14 sezonów w NBA, co nigdy nie jest dziełem przypadku.

Wybrany z numerem 73 w drafcie 1979 przez Seattle Supersonics, karierę zawodową zaczął w lidze włoskiej i dopiero po roku znalazło się dla niego miejsce w składzie ekipy ze Szmaragdowego Miasta. Po trzech sezonach był częścią wymiany, która sprowadziła do Seattle Toma Chambersa, a jego skazała na 2,5 roku w koszykarskim siódmym kręgu piekieł, czyli w koszulce Clippers. Tam przepoczwarzył się z centra rezerwowego w podstawowego i już z myślą o tej roli ściągnęli go do siebie Dallas Mavericks jesienią 1986. Dwie ciekawostki na temat tego trade’u:

Po odejściu z Dallas, James już za wiele nie pograł – 14 meczów w Nowym Jorku i 49 w Salt Lake City, ale rozbite na dwa sezony i przedzielone rocznym pobytem Grecji. Po NBA wrócił jednak na kilka lat do Europy, kończąc karierę w 1999 roku, zdobywając na pożegnanie swoje pierwsze koszykarskie mistrzostwo w życiu, jako zawodnik hiszpańskiego Breogan.

Warto pamiętać o Donaldsonie jako członku tamtych świetnych Mavericks z połowy lat 80., którzy niestety rozsypali się po siedmiomeczowych półfinałach z Lakers w 1988, bo Mark Aguirre zaczął psuć atmosferę jeszcze bardziej niż pięści Jamesa i został w końcu oddany do Pistons, a Roy Tarpley pogrążył się jeszcze bardziej w swoim alkoholizmie i zaczął serię zawieszeń, której kulminacją był permanentny zakaz gry. Do tego sam Donaldson złapał poważną kontuzję kolana w 1989 roku, która była na tyle poważna, że powątpiewano czy kiedykolwiek wróci do gry (to wtedy postanowił założyć swoje własne centrum rehabilitacyjne, o który wspominałem wcześniej).

A te prostsze, lepsze czasy w karierze naszego bohatera wyglądały mniej więcej tak:

Postaw kawę
Otagowane

2 thoughts on “James Donaldson

  1. Juggernaut's awatar Juggernaut pisze:

    Świetny wątek z tymi niedocenianymi Mavs z końcówki 80s. Oprócz Donaldsona czy Tarpleya nieodłącznie tamten skład kojarzy mi się oczywiście z wujasowym Bradem Davisem. 😉

    Btw, nie znałem tych szczegółów z życiorysu Donaldsona. Od zawsze kojarzył mi się tylko jako olbrzymi mańkut z rodem z Wielkiej Brytanii, taki pradziadek Amaechiego. 🙂

    • kostrzu's awatar kostrzu pisze:

      no tam mieli naprawdę fajny zespół, zeby nie ferment aguirre’a (i pamiętam że harper miał zjebkę w stylu jr smitha w jakimś ważnym meczu playoffs) to może cos tam więcej by się zadzialo (i zeby tarpley sobie lepiej poradził z życiem)

Dodaj odpowiedź do kostrzu Anuluj pisanie odpowiedzi