Fun Fact: Jak wspomniałem wczoraj, naprawdę nie wiem jakim cudem do tej pory bez autonomicznej wzmianki ostała się jedna z najbardziej kultowych anegdot dotyczących patrona tego bloga, Jerome’a Kerseya, o tym, jak to w 1995 roku – w trakcie jego jedynego sezonu w Warriors – spuścił łupnia na treningu szukającemu zaczepki Latrellowi Sprewellowi, który chwilę później wrócił na rewanż uzbrojony w sztachetę.
Niniejszym więc to czynię.
W sztachetę.
(Tak naprawdę to w kantówkę, ale sztacheta brzmi bardziej awanturniczo)
(I tak naprawdę to – według Jerome’a Kerseya – kwestię kantówki rozdmuchała prasa)
(I w ogóle to nie wierzcie w tę część, w której Sprewell odgraża się na koniec, że pójdzie po spluwę – z angielskiego „piece” – bo podobno powiedział „peeps”, czyli najzwyczajniej w świecie straszył kolegami)
(Ale ja i tak w żadne dementi nie wierzę, bo Spree i w życiu, i na boisku był personifikacją świszczącej przed czyjąś twarzą sztachety, więc ta anegdota pasuje zbyt dobrze… No bo niby co zrobił? Zaprosił Kerseya na herbatkę?)
[…] To mi przypomina, jak ze sztachetą ganiał Latrell Sprewell próbując zemścić się za łomot, który zaaplikował mu podczas treningu kolega z drużyny i patron tego bloga, Jerome Kersey. […]