Fun Fact: Powyższa karta to na pewno jedna z najdziwniejszych kart jakie kiedykolwiek wydrukowano, bo uwiecznia z pewnymi fanfarami jeden z najmniej ważnych momentów w historii NBA. Gdy byliśmy u progu ekspansji ligi w 1995 roku, pierwszy zawodnik w dziejach Vancouver Grizzlies mógł się wydawać godny odnotowania, ale czas szybko zweryfikował rolę Kevina Pritcharda w renesansie koszykówki w Kanadzie.
Pod koniec maja podpisał kontrakt, który dla niego był szansą aby wreszcie się wykazać (po sezonie debiutanckim w Golden State, w latach w 1991-95 rozegrał tylko 30 meczów NBA rozbitych na trzy drużyny i przeplecionych dwoma latami spędzonymi w Europie), ale jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek 95/96 został wysłany do Orlando Magic za Anthony’ego Aventa i zwolniony dzień później. Nie rozegrał więc ani jednego spotkania dla Grizzlies. Jego kariera zakończyła się w lutym 1996 roku po dwóch meczach w koszulce Bullets. W ostatnim starciu dostał 16 minut, rzucił 7 punktów i rozdał 4 asysty, co wcześniej zdarzyło mu się tylko cztery razy. Bardziej typowy występ Kevina Pritcharda wyglądał mniej więcej tak:
Wracając jednak do karty służącej za ilustrację wpisu. Zawsze mnie hipnotyzowała, ukryta pomiędzy tymi wszystkimi standardowymi kartonikami z dwumetrowymi łowcami punktów w heroicznych pozach. Trudno było na moment nie zawiesić się podczas przeglądania swoich zbiorów, nie poświęcić refleksji tej strzesze kruczoczarnych włosów, tym brwiom, tej szczęce czy TEMU krawatowi Kevina, który zdecydowanie bardziej wyglądał na GM’a (i ostatecznie nim został) niż zawodnika. No i – ponieważ to były lata 90., a ja byłem jeszcze w podstawówce i nie miałem najlepszego gustu – chciałem mieć taką piłkę i czapkę.
Ta karta hipnotyzowała mnie tak bardzo i tak bardzo nadal mnie hipnotyzuje, że spowodowała pierwszy w historii bloga dubel.
Tak jest!
Gdy się zorientowałem, w pierwszym odruchu chciałem wyrzucić ten post do kosza, ale potem uznałem, że mogę żyć z łatką gościa, który ciągle ma ochotę skanować i publikować w Internecie tę dziwną kartę Kevina Pritcharda (no i pierwszy dubel po ponad 6 latach i prawie 800 wpisach nie jest chyba powodem do bycia specjalnie zawstydzonym).
Zresztą, postaram się jak najszybciej zrehabilitować.
No bo spójrzcie na te smoliste kępy kłaków wylewająca się spod czapki aż na oczy! Bliżej przekonania się, jak wyglądałaby karta koszykarska Wooly Willy’ego nigdy nie będziemy…
Co ciekawe, choć Pritchardowi w NBA zdecydowanie nie wyszło, ogólnie ceniono jego koszykarskie IQ i zwracano uwagę na ukryty pod niepozorną powierzchownością atletyzm – podobno Kevin miał taki sam wyskok dosiężny co, na przykład, Gerald Green.
Jeśli zaś lubicie pudelkowe wątki w biografiach, to za jeszcze ciekawszą uznacie plotkę, że niecałe 10 lat temu, gdy Pritchard był menadżerem w Portland, podobno umawiał się z byłą cheerleaderką Blazers i dziewczyną byłego gracza klubu z Rip City, też Kevina – Kevina Duckwortha – który zmarł ledwie rok wcześniej.
[…] Fun Fact: Tak jest! Dwa z rzędu wpisy, których bohaterem jest Kevin Pritchard. O tempora, o mores. Uznałem jednak, że jestem Wam to winien za wpadkę jaką było zdublowanie karty Kevina poprzednim razem. […]
Akurat te czapki w tamtych czasach były naprawdę cool. Każdy o takiej marzył! 🙂