Fun Fact: Jeśli ktoś lubi facebookowe wydanie tego bloga, zapewne pamięta, że jakiś czas temu wybrałem się z powyższą kartą na króciutkie wakacje nad morze. Myślę, że tę fotorelację należy wrzucić także tutaj…
Mike był dzielny przez cały wyjazd, nie narzekał nawet jak zepsuł nam się samochód, dlatego zasługuje na poświęcony sobie wpis na MMJK.
Mike Smrek trafił do NBA jako 25 pick Draftu 1985 (to wtedy był 1 pick drugiej rundy). Wybrali go Portland Trail Blazers, ale natychmiast oddali do Chicago Bulls (Blazers nie zabrali Bulls Jordana ORAZ oddali im Mike’a Smreka?!), gdzie Mike przez rok grywał w co drugim meczu (notując mniej więcej po 2 punkty i 2 zbiórki, co miało być motywem przewodnim jego kariery), załapując się jednak do playoffs i zaliczając dwie minuty i jeden faul w spotkaniu, w którym Bóg przebrał się za Michaela Jordana.
Potem kanadyjski podkoszowiec znalazł się w jeszcze lepszym miejscu i czasie – przez dwa lata siedział na ławce Los Angeles Lakers, którzy z nim w składzie wygrali dwa kolejne tytuły mistrzowskie. Gdyby w latach 1987 i 1988 był powszechny dostęp do World Wide Web, za kadencji Smreka wygraliby też Internety swoją antynarkotykową piosenką (Mike wchodzi w 37 sekundzie):
Smrek, który wygląda tu jak T-800 na wakacjach, nie udziela zbyt wielu przydatnych rad w walce z uzależnieniem od narkotyków, za to wyrapowuje swoje koszykarskie credo: „Call me Smrek, I give my team my best // When you really care, you can do no less”. Dzięki niemu utrzymał się w NBA przez sześć (niepełnych) sezonów i kontynuował karierę w Europie mimo braku smykałki do tego sportu. Zanim trafił do Golden State Warriors w rozgrywkach 89/90 (grał tam – z przerwą na 10 meczów w koszulce Clippers w trakcie sezonu 90/91 – do końca swojej amerykańskiej kariery w 1992 roku) rozegrał swój najlepszy indywidualnie sezon jako Ostroga, notując 4.5 PPG, 3.0 RPG i 1.3 BPG, 18 razy wychodząc w pierwszej piątce.
Latem 1992 roku był najlepszym strzelcem reprezentacji Kanady w meczu przeciwko Dream Teamowi. Choć ekipa spod znaku klonowego liścia nie uzyskała na Mistrzostwach Ameryki awansu na igrzyska w Barcelonie, a z USA przegrała 61:105, Mike Smrek rzucił najlepszej drużynie wszech czasów 14 punktów i wykonał wsad na Davidem Robinsonem, który poszedł w świat.
Jeśli lubicie przy okazji bardzo białych koszykarzy rzucać żartami o drewnie, Mike Smrek jest wybitnie wdzięcznym ich obiektem. Nie tylko jego nazwisko w gwarze góralskiej oznacza świerk, ale po zakończeniu kariery zaczął pracować z drewnem – jest cieślą, nauczycielem zetpetów w liceum próbującym zaszczepić uczniom miłość do drewna i pisuje artykuły do kanadyjskich portali o obróbce drewna.
[…] samemu nie chciało mi się sprawdzać). Piszę o tym, bo dawno nie było okazji powspominać moich wakacji z Mike’iem Smrekiem, który jest innym członkiem tego […]