Fun Fact: Jedna z najbardziej naładowanych nostalgią kart w mojej kolekcji. To był taki Chauncey Billups wśród kart mojego dzieciństwa – bardzo cenna, każdy chciał ją mieć, natomiast wciąż zmieniała właściciela (zastrzegam, że tak mi się przynajmniej wydaje – to było prawie 20 lat temu i mogę już tego dobrze nie pamiętać). Nie wiem skąd ta karta pojawiła się w moim życiu, ale pewnie jak większość pierwszych kart jakie widziałem na oczy, w kartonie po szlugach przytaszczonym przez nowego kolegę z klasy, który nie zdał rok wcześniej. Nie pamiętam też już, kto został pierwszym właścicielem dream-teamowej karty Pippena, ale raczej nie byłem to ja, choć oczywiście pożądałem jej jak Melo piłki w izolacji. Potem jednak rozpoczął się ferwor transakcji i nagle Pippen zaczął w ramach naszej klasy przechodzić z rąk do rąk. Nie dam sobie jednej uciąć, ale niewykluczone, że sam też ją miałem i potem opchnąłem. Posiadanie tej karty wiązało się zawsze z ogromną radością i postanowieniem, że już nigdy się jej nie odda. Jeden z właścicieli podpisał ją nawet z tyłu swoją ksywą (wymyśloną na potrzeby panującej w tamtym czasie mody na graffiti i posiadanie własnego tagu).
I to właśnie „Aron” był przedostatnim posiadaczem tej karty (chyba, jeszcze raz przyznaję, że mogę to wszystko zmyślać). Nie pamiętam co za nią oddałem, ale na pewno było warto. I cieszę się, że powstrzymałem się od puszczenia ją w dalszy obieg…
Eee… chce się ktoś wymienić?