
Fun Fact: Clarence Weatherspoon to moja ninetiesowa koszykarska strefa komfortu. To nigdy nie był jakiś mój ulubiony zawodnik, ale myślenie o nim mnie uspokaja i zaspokaja nostalgiczne deficyty na wiele sposobów.
Myśląc o Weatherspoonie myślę o tych podkoszowych osiłkach z lat 90., których wszyscy kochali.
Myślę o graczach grubawych i nieco za niskich jak na swoją pozycję, którzy zawsze mnie rozczulali.
Myślę o swoim ulubionym przerywniku…
Myślę o tych bardzo niedocenianych koszulkach Sixers ze smugą wypełnioną gwiazdkami (staram się za to nie myśleć o strojach, które je zastąpiły, a które uważam za drugi największy trykotowy downgrade lat 90. po zmianie tęczowych koszulek Nuggets na te toporne brązowo-granatowe, bo nawet „pidżamy” Rockets lepiej się broniły, mając tę przewagę, że były, jak to mawiają, „JAKIEŚ”).
Myślę też o tych komiksowych strojach Warriors, w których grał w drugiej połowie sezonu 1997/98.
Myślę o graczach mojej ulubionej drużyny, New York Knicks, do których zaliczał się przez nieco ponad dwa lata na początku lat zerowych.
Myślę o parkiecie w filadelfijskiej hali Spectrum i tęczowym pierścieniu na jego środku, który z jakiegoś powodu bardzo mi się podobał.
Myślę o koszykarzach z fajnymi imionami i nazwiskami (w sezonie 1993/94 zmiennikiem Clarence’a Weatherspoona był Orlando Woolridge i nikt inny nigdy nie miał takiej imienno-nazwiskowej głębi na skrzydle).
Myślę też o tych wszystkich młodych graczach z lat 90., których obwieszczano przedwcześnie następcami wielkich gwiazd, dodając im przydomki „Baby [WSTAW NAZWISKO GWIAZDY]„…
…i to kieruje mnie do skleconej naprędce pierwszej piątki „Babych”:
PG – Baby Magic – Mark Jackson
SG – Baby Jordan – Harold Miner
SF – Baby Joe Johnson – Khris Middleton
PF – Baby Barkley – Clarence Weatherspoon
C – Baby Shaq – Eddy Curry
6th Man – Baby Cowens – Bill Curley
Śmiechłem i od razu mówię, że nie mam pojęcia skąd ta ksywa wzięła się przy nazwisku bardzo białego człowieka Curleya na Basketball Reference , ale możliwe, że wymyślił ją stary Billa Simmonsa…
…albo ten koleś, który dwa lata temu wrzucił na YouTube’a filmik dokumentujący wyjęcie z koperty trzech kart podpisanych przez Billa Curleya.
Nie powiem, wspaniała pamiątka, ale chyba łyżka z podobizną Spoona lepsza:




