Fun Fact: Dennis Rodman był jednym z głównych bohaterów trzeciego i czwartego odcinka „The Last Dance”, w trakcie których m.in. usłyszeliśmy historię o jego 48-godzinnych wakacjach w Las Vegas w trakcie sezonu 1997/98 (long story short dla nie oglądających/przyszłych czytających: Rodman poprosił o przerwę na wyszumienie się i oczywiście nie dotrzymał danego słowa, że zabaluje tylko przez dwa dni, a do pracy wrócił dopiero, gdy w jego drzwiach stanął Michael Jordan i wyciągnął go za ucho – choć tak naprawdę to za kolczyk w nosie – z łóżka dzielonego z Carmen Electrą). W trakcie tamtego sezonu nie była to jedyna przygoda Robaka z Sin City. Głośno było o spontanicznej wycieczce do stolicy hazardu pomiędzy pierwszym (przegranym), a drugim meczem finałów 1998. Także w trakcie pojedynku z Utah Jazz, do sądu wpłynął pozew przeciwko skrzydłowemu Bulls, którego oskarżono o napaść i przemoc emocjonalną wobec krupiera. Rodman przed każdym rzutem ocierać kości o łysą głowę, brzuch i krocze pokrzywdzonego – wiecie, na szczęście. A z kim wtedy siedział przy stole? Z Vernonem Maxwellem. Chyba trudno wyobrazić sobie bardziej niestabilny emocjonalnie duet grający w kości. Wiecie z kim jeszcze w tamtym sezonie zabalował w Vegas? M.in. z Charlesem Barkleyem. Przewijający się wśród stałych komentatorów w „The Last Dance”, Sam Smith, w marcu 1998 pisał:
„Kilka tygodni temu, w wywiadzie dla NBC, Barkley co prawda nie przyznał wprost, że ma problem z piciem, ale powiedział, że picie to problem i kończy z nim. […] Od czasu tej deklaracji zaczął grać lepiej – wzrosła i jego skuteczność rzutów z gry, i średnia punktowa. Raz jednak powinęła mu się noga – w trakcie przerwy na Mecz Gwiazd spędził noc grając i hulając w Las Vegas razem z Dennisem Rodmanem.”
Także w 1998 roku – w listopadzie – miał miejsce chyba najsłynniejszy wypad „Robaka” do Vegas i impreza, po której obudził się jako mąż Carmen Electry (Rodman wystąpił o anulowanie ślubu już po 10 dniach).
Ach ten Dennis.
Ale David Robinson i tak był bardziej zwariowany…
Postów tyle ostatnio, że ciężko nadążyć. 🙂 Czekałem na Rodmana w „LD”. Takie anegdoty po latach to my lubimy!
🙂 no jakoś ostatnio siedzi rzut… last dance pomógł się zmotywować, ale już od pewnego czasu się zbroiłem na mały comeback 😉 postaram się w najbliższym czasie pisać jak najczęściej zanim mi się znowu znudzi…
Też uciekam w klimaty vintage NBA, żeby jakoś zabić czas. Ostatnio faza mi się zrobiła na dawnych Sixers i przede wszystkim Andrew Toneya. Ale wiadomo – 90’s to 90’s. 🙂
[…] 2: pamiętacie tę niesławną czterdziestoośmiogodzinną wyprawę do Vegas w sezonie 1997/98 (jeśli zapytaliście „którą?”, to jest to właściwa reakcja – nie, nie tę w trakcie sezonu, która znacznie się wydłużyła, tylko tę pomiędzy […]