Fun Fact: Pisałem ostatnio, że w pierwszych odcinkach „The Last Dance” brakowało mi wzmianki o Orlando Woolridge’u, ale prawda jest taka, iż w kontekście kariery Michaela Jordana jest on jedynie postacią z dalszego planu, która nie miała wpływu na to, jak wyglądał Ostatni Taniec.
Warto jednak pamiętać, że w 1984 roku zdecydowanie był na pierwszym planie jordanowskiej historii. To on był najbardziej obiecującym zawodnikiem Byków przed wyborem MJ’a, a potem kandydatem do stworzenia z nim duetu.
Kilka luźnych cytatów z tamtych lat:
„Orlando jest królem tej drużyny, ale chce mi zapłacić żeby go uczył [dunkowania – przyp. MMJK]„ – Michael Jordan, październik 1984.
„90 punktów w trzech ubiegłotygodniowych meczach udowodniło, że Bulls to coś więcej niż show Michaela Jordana” – Sports Illustrated, grudzień 1984.
„Orlando Woolridge prawdopodobnie przez resztę kariery będzie All-Starem” – Larry Bird, luty 1985.
Dopiero z czasem (który wypełnił m.in. narkotykowy odwyk) przylgnęła do niego łatka gracza jednowymiarowego, zainteresowanego tylko powiększaniem swojego konta punktowego.*
Skoro więc w „The Last Dance” wzmianki o nim nie było, to wypełnię tę lukę wrzucając telewizyjny materiał o Orlando z 1985 roku:
Woolridge mówiący, że atakowanie kosza jest jak branie ecstasy doskonale wpisuje się w „objazdowy cyrk kokainowy”, który na wzmiankę o pierwszym sezonie MJ’a w Bulls już się załapał.
________
* mało który właściwy człowiek w historii wszechświata był na bardziej właściwym miejscu niż Orlando w Denver Nuggets za czasów Paula Westheada, skupiającego się na beztroskim zdobywaniu punktów. Zanim kontuzja oka w połowie grudnia 1990 roku wyeliminowała go z gry na dwa miesiące, rzucał po 29 punktów w każdym spotkaniu i bił się z samym Jordanem o tytuł króla strzelców (najwyższa średnia punktowa, stan na dzień, w którym Woolridge doznał urazu: 1. Charles Barkley – 29.8; 2. Orlando Woolridge – 29.6; 3. Bernard King – 28.7; 4. Michael Jordan – 28.6; 5. Karl Malone – 27.9). Orlando wrócił w połowie lutego, z goglami na głowie, do grania w których – jak później twierdził – przyzwyczajał się około miesiąca. Odbiło się to na jego średniej, która za drugą część sezonu wynosiła już „tylko” 22 punkty. Ostatecznie skończył rozgrywki z wynikiem 25.1 punktu na mecz, co dałoby mu dziewiąte miejsce na liście strzelców. „Dałoby”, bo niestety opuścił zbyt wiele meczów, żeby załapać się do oficjalnej klasyfikacji. Wygrał, oczywiście, MJ (31.5), przed Malone’em (29.0) i Kingiem (28.4).