Fact: Choć Jayson Williams był wyróżniającym się elementem krajobrazu NBA lat 90, to jeszcze nigdy nie pojawił się na tym blogu, bo do pisania o nim zniechęcała mnie ta cała historia z nieumyślnym zabójstwem swojego szofera (nie żeby mnie to powstrzymało od tematycznych żartów). Skreśliłem Williamsa, nawet nie jako mordercę, a po prostu idiotę. (no bo nawet pomijając machanie po pijaku naładowanym shotgunem, to kto nazywa córki Tryumph i Whizdom?). Nie zastanawiałem się zbytnio nad tym, jak to zajście, prawie dekada spędzona w sądach i ponad dwa lata w więzieniu, wpłynęło na życie Williamsa, a wpłynęło w sposób, w jaki nietrudno można sobie było wyobrazić – były gracz Sixers i Nets stracił rodzinę, przyjaciół, mnóstwo pieniędzy i grunt pod nogami popadając w alkoholizm.
Kto wtedy wyciągnął do niego rękę?
I nie, nie po to, aby wymierzyć mu Liścia Zagłady.
Oak – o którym od wczoraj znowu głośno z powodu rozróby na trybunach Madison Square Garden – zakumplował się z Jaysonem jeszcze w czasach, gdy obydwaj należeli do ścisłego grona najlepiej zbierających koszykarzy NBA. Gdy Williams staczał się i wszyscy jego kumple go opuszczali, Oakley regularnie sprawdzał jak radzi sobie były rywal. Na początku 2016 roku Jayson był w bardzo złym stanie i wtedy wybrał w telefonie numer Oaka. Ten wskoczył w auto, pojechał z Cleveland na Florydę i pomógł znaleźć Williamsowi odpowiedni ośrodek odwykowy. Od tego czasu codziennie wysyła mu smsy, dzwoni kilka razy w tygodniu i regularnie wpada w odwiedziny, przy okazji gotując dla wszystkich mieszkańców domu trzeźwości, w którym mieszka Jayson.
Taki na co dzień jest Charles Oakley. Oczywiście nie dla wrogów…
Jasne, Oak nie powinien przepychać się z wykonującymi swoją pracę ochroniarzami, ale tak to już jest z twardzielami – gdy otacza ich kilku barczystych facetów, włączają im się instynkty obronne.
Poza tym poszło pewnie o to, że były gracz Knicks rzucił jakiś niewybredny komentarz w kierunku siedzącego nieopodal właściciela nowojorskiego klubu, Jamesa Dolana, a ma do tego prawo bo:
a) Dolan to buc;
b) Knicks załatwiają liczne fuchy wszystkim byłym graczom, zapewniają im darmowe bilety i regularnie oddają hołd w przerwach meczów, ale Oakleya zawsze pomijają, bo w odróżnieniu od innych klubowych legend „mówi jak jest”, od dawna krytykując reżim Dolana, który z kolei otacza się tylko klakierami;
c) Dolan to buc.
Sprawę pozwolę sobie podsumować wyczerpującym temat komentarzem autorstwa LeBrona Jamesa:
Zmierzam do tego, że tak jak nie należy wyrabiać sobie opinii o Charlesie Oakleyu na podstawie jednej niefortunnej sytuacji, tak niesłuszne jest potępianie Jaysona Williamsa za jeden, tragicznie idiotyczny wypadek i chorobę alkoholową.
Trzymam kciuki za jego trwanie w trzeźwości.
Chociażby dlatego, żeby nie denerwować Oaka…
[…] – Jason Richardson – Jason Maxiell – Jason Thompson – Jayson Tatum – Jayson Williams [EDIT: Jakub na FB uświadomił mi, że zapomniałem o Jasonach przez „JAY”, więc […]
[…] widzicie, Charles Shackleford skumał się w czasie gry w Philly z Jaysonem Williamsem. Można nawet znaleźć zdjęcia Shacka siedzącego na sali rozpraw nieopodal Williamsa, […]
[…] do Nets za Jaysona Williams i Jimmy’ego JacksonaChoć ta propozycja pojawiła się w tekście źródłowym jako przykład […]