Fun Fact: Daniels to jeden z tych zawodników, którzy załapali się na drugoplanowe role w mistrzowskich kampaniach Spurs w ostatnich 16 latach. Gdybym chciał złożyć z nich koszykarską piątkę, wyglądałaby jakoś tak:
PG – Antonio Daniels
SG – Steve Smith
SF – Glenn Robinson
PF – Jerome Kersey
C – Kevin Willis
Daniels wyróżnia się od reszty, bo zamiast na koniec kariery, załapał się na samym jej początku (po sezonie debiutanckim Ostrogi ściągnęły go w zamian za Carla Herrerę). Innego dnia point guardem tego składu byłby Speedy Claxton, ale dziś zostaję przy Danielsie. M.in. dlatego, że Speedy nie umiał tak:
Zawsze miałem do niego sporo sympatii, chociaż nie wiem w sumie dlaczego. Może to ta historia z jego tragicznie zmarłym bratem, dla którego – gdzie tylko mógł – grał z #10.
Jakby jednak nie patrzeć, to był z niego klasyczny bust. Ciekawe co tam u niego obecnie słychać…
Tak bez googlania, to widziałem niedawno artykuł, w którym wypowiadał się na temat przyszłości Tima Duncana (twierdził, że nie skończy jeszcze kariery), więc żyje i chyba nadal się z Timem kumpluje (w końcu goście z jednego draftu).
Przypomniało mi się jeszcze, że grał na dość prowincjonalnej, nie ma co ukrywać, uczelni Bowling Green i jednak muszę minimalnie przystopować z opinią busta, bo tylko 15 gości stamtąd trafiło do NBA (za basketball-reference).
Daniels i tak spędził w niej najwięcej sezonów, bo 13 – tyle samo, co Nate Thurmond. W tej sytuacji zdecydowanie Danielsa trzeba dać do grupy solidnych średniaków. Szacuneczek.
Pozwolę sobie dodać, że na Bowling Green uczył się i grał także Walt Piatkowski, ojciec wiadomo-kogo
Fakt, z tych Piatkowskich 🙂