Fun Fact: „Cała Polska czeka na Erica Mobleya!” – takimi właśnie słowami były redaktor naczelny serwisu Z Krainy NBA, Piotrek Zarychta, wyjaśnił mi dlaczego siedzi i montuje filmik pokazujący w akcji rezerwowego centra Vancouver Grizzlies z ich najmniej chwalebnego okresu. Na jego obronę (byli redaktorzy naczelni serwisu Z Krainy NBA to bardzo wąskie grono, więc musimy się trzymać razem) trzeba zaznaczyć, że jak na drugiego środkowego najgorszej drużyny NBA, która gra z najlepszą drużyną wszech czasów, był to dość solidny występ…
Ten highlight mógłby konkurować o miano jednego z najmniej potrzebnych highlightów na YouTubie (a konkurowałbym m.in. z takimi tuzami jak „Chris Quinn Mix”, drugim „Chris Quinn Mix”, czy moim ukochanym „Vin Baker Makes Five Really Normal Two-Hand Dunks”), ale wszystko zależy od punktu widzenia. Bo na przykład z punktu widzenia Erica Mobleya, jest to zapis czegoś, co zdarzyło się mu tylko pięć razy: zakończenia spotkania z przynajmniej 12 punktami i 5 zbiórkami (jego rekordy kariery w tych kategoriach, to odpowiednio 14 i 12).
Zanim Mobley trafił do Grizzlies, gdzie widziano w nim przyszłościowego zmiennika dla mającego być podporą tego składu Bryanta Reevesa (spoiler alert: 5 i pół roku po wydarzeniach uwiecznionych na wklejanym wcześniej wideo, obydwaj byli już poza NBA), były center uniwerku Pittsburgh był 18. wyborem w Drafcie 1994. Trafił do Milwaukee Bucks, którzy w tym samym naborze z jedynką zgarnęli Glenna „Big Doga” Robinsona, a eksperci pochwalali decyzję Kozłów, komplementując wypełnienie podkoszowej i defensywnej dziury (zespół z Wisconsin podobno nawet próbował „up-trade’ować” się w okolice loterii, żeby zwiększyć swoje szansę na zwerbowanie Mobleya). „Wreszcie jakiś duży, straszny gość” – pisano. Choć kontuzja wyłączyła go z gry na 36 spotkań w sezonie debiutanckim, to zaaklimatyzował się w lidze na tyle, że łącznie 29 razy wystąpił w pierwszej piątce Milwaukee, zanim oddano go na początku drugiego roku do Kanady za Benoit Benjamina.
Wcześniej Eric był cenionym centrem Pitt – programu niesłynącego raczej z masowej produkcji gwiazd NBA, przez co wspomniana osiemnastka w drafcie była świetną recenzją jego akademickiej kariery. Od 1988 roku, w pierwszej rundzie naboru nazwisko gracza z Pittsburgha było wyczytywane tylko 3 razy (Steven Adams w 2013, Vonteego Cummings w 1999 i właśnie Mobley w 1994), a najlepszym koszykarzem w historii NBA po tej uczelni jest Charles „Dałem się zablokować 4 razy w jednej akcji, w najgorszym możliwym momencie” Smith.
Jeszcze wcześniej zaś, pochodzący z Bronxu Mobley zjadał mniejszych i bardziej wątłych przeciwników jego liceum Salesian in New Rochelle. Jeden z meczów skończył wówczas z 20 blokami na koncie.
W 113 meczach, jakie rozegrał w NBA, ledwie potroił tę ilość (61), choć to właśnie bloki i obrona obręczy były na szczycie listy jego największych zalet. Niestety nie było na niej zdrowia (Mobley nigdy nie zagrał w więcej niż 46 meczach w sezonie), ale także pracowitości, co mogło się wiązać zarówno z kontuzjogennością, jak i szybko postawioną na zawodniku kreską. Na jego usprawiedliwienie można jedynie dodać, że pogłoski o jego lenistwie pochodziły z Vancouver, w którym w owym czasie morale koszykarzy pukało od dołu w dno Rowu Mariańskiego. Gracze tak nie znosili deszczowego (choć pięknego) kanadyjskiego miasta, że jeden z nich na wieść o transferze do Grizzlies wypił 17 piw, inny, gdy dowiedział się o fiasku próby wykupienia klubu i przenosin do St. Louis, powiedział: „To smutny dzień dla Vancouver”, a jeszcze inny spędzał więcej czasu w klubach go-go niż na treningach (o nim dopiero będę pisał, stay tuned).
Czekamy na wpis o klubach go-go w Vancouver. 🙂
Te stare koszulki Grizzlies, daaamn… Marzy mi się, aby Nike wskrzesiło je w przyszłości chociaż na kilka meczów w sezonie.
[…] Eric Mobley powiedział później, że po tym wsadzie poczuł się, jakby zderzył się z luksferową […]