Fun Fact: Mój ulubiony stereotyp związany z NBA?
Jeśli gracz jest z Europy, to na pewno pali papierosy.
Co prawda w ostatnich latach plotek na ten temat powstaje znacznie mniej, ale weźcie nazwisko dowolnego koszykarza ze Starego Kontynentu, który grał w NBA przed 2010 rokiem i wygooglajcie je razem ze słowem „cigarettes” (poza Andrisem Biedrinsem, nie googlajcie Andrisa Biedrinsa), a jest spora szansa, że coś znajdziecie.
Vranković – jeden z europejskich pionierów w NBA – także jest bohaterem pokaźnej ilości legend na temat popalania i to o szerokim spektrum. W jednym miejscu przeczytacie, że Chorwat w ogóle nie palił, w innym, że popalał, w jeszcze innym, że potrafił wypalić całą paczkę przed samym meczem, a nawet, że te papierosy były bez filtra. Jak się człowiek zastanowi, to te wszystkie historyjki są w równym stopniu zabawne, co nieco ksenofobiczne.
Taki Stojko nie pomagał sobie jednak tym, że wyraźnie odstawał od kolegów z Boston Celtics – dla których grał w latach 1990-1992 – pod względem kondycji. Był jednak już 27-letnim, zmanierowanym zawodnikiem, który nie miał czasu wdrożyć się w znacznie bardziej wymagające, jeśli chodzi o wytrzymałość, realia NBA, a Chris Ford w ogóle w niego nie wierzył i przyklejał do ławy (przez dwa sezony w Bostonie rozegrał tylko 50 meczów, grając w nich średnio po 5 minut). Trudno więc było mu dogonić stawkę bez zadyszki. No ale śmieszniej było napisać, że na pewno jara szlugi. Ach ci zwariowani Europejczycy z tych ich lepianek pośrodku niczego.
Choć Stojko pewnie popalał.
Tak jak i Vlade Divać. I Żarko Paspalj (ci dwaj akurat się przyznali).
I Dino Radja.
I Darko Milicić.
I Larry Bird.
I Kevin McHale.
Żeby było zabawniej, Bob Cousy twierdzi, że nigdy nie palił papierosów.
Ale rzućmy już temat palenia.
Stojko.
Wielkolud z drygiem do blokowania rzutów (6 bloków na mecz PER36 w czasie gry dla Celtics), autor pierwszego triple-double w historii Eurobasketu i jeden z najbardziej utytułowanych zawodników w historii międzynarodowej koszykówki. W latach 1990-1992 nie pograł zbyt wiele – wystąpił tylko w 50 meczach, średnio spędzając w nich na parkiecie po 5 minut…
Cztery lata później wrócił do NBA i jako członek Timberwolves i Clippers wybiegał na parkiet 120 razy, w tym 73-krotnie od pierwszej minuty. To była bardzo skromna rehabilitacja (średnio Chorwat zgarniał po 3 punkty i 3 zbiórki, dorzucając po firmowym bloku na mecz), ale pewnie pomogła Vrankoviciowi zakończyć niedługo potem karierę z w miarę czystym sumieniem.
Bonusowy Fun Fact:
Za późno, wygooglowałem Biedrinsa… To się nie odzobaczy!
Ostrzegałem 😦
Również wygooglowałem i… nie wiem o co to halo, ot zdjęcie. 🙂
No racja, zwykłe zdjęcie do albumu rodzinnego 😉
Mnie nie oburza jakoś, się chłopaki bawią jak umią. 😉