Fun Fact: Derrick był często chwalony za bycie plastrem – nie tylko na graczy przeciwnika, ale także na wszelkie możliwe rysy jakie mogą pojawiać się w drużynie na parkiecie i poza nim (podobno Sonics rozsypali się w playoffach 1994, bo gdy zabrakło regularnych domówek u Derricka, zabrakło czynnika jednoczącego indywidualności w składzie Seattle) oraz za umiejętność krycia właściwie wszystkich pięciu pozycji. Jednocześnie był równie często krytykowany za to, że przy sporej ilości talentu i warunkach fizycznych, które zarówno wtedy, jak i dziś predysponowałyby go do roli gwiazdy, był pasywny w ataku i często znikał, gdy piłka wkraczała na połowę przeciwnika.
W Seattle, McKey tworzył tercet o nazwie Big Mac z Nate’em McMillanem i Xavierem McDanielem, a potem Larry Brown uznał go za gracza wystarczająco cennego, żeby oddać za niego niezadowolonego z zarobków All-Stara Detlefa Schrempfa. Trudno powiedzieć, że Pacers osiągnęliby w latach 90 mniej z Detlefem zamiast Derricka, ale na pewno McKey wpisał się świetnie w tamtą drużynę. Najfajniejszy moment pierwszego sezonu po zamianie miejsc to TOP 10, w którym obok siebie znalazły się dwa no-look passy w wykonaniu Niemca i byłego gracza Alabamy (miejsca 6 i 5):
Rzadko jednak mówi się o czym innym: że bardzo możliwe, iż to z jego „winy”, Sonics zrobili ten nieszczęsny trade, oddając w dniu draftu Scottie’ego Pippena za Oldena Polynice’a. Pip trafił do Seattle z piątym pickiem w 1985, a McKey z dziewiątym, mimo że podobno przymierzano go nawet do drugiego miejsca. Sonics nie dali Derrickowi spaść niżej i w ten sposób mieli dwóch obiecujących small forwardów, stąd zapewne pomysł, aby pozbyć się jednego z nich (zwłaszcza, że McKey był przymierzany także do gry na czwórce)…
[…] Derricka nakreśliłem już w poprzednim poście na jego temat, ale trudno mówić o nim i nie wspomnieć po raz kolejny jak jednocześnie ekscytującym i […]