![](https://nba90s.blog/wp-content/uploads/2024/05/james-robinson.png?w=580)
Fun Fact: Pisałem ostatnio o trzypunktowych rekordach-ostańcach z lat 90. i mam dla Was kolejny: jednym z liderów wszech czasów Minnesoty Timberwolves pod względem największej liczby trafień z dystansu w jednej kwarcie meczu, jest James Robinson. Ta liczba to 6 i oprócz „Hollywooda”, taki wynik przypadł też w udziale D’Angelo Russellowi i, dwukrotnie, Malikowi Beasleyowi. Oni jednak dokonali tego w erze, w której zawodnicy z piłką za linią rzutu trzypunktowego oraz obręcz kosza są jak, odpowiednio, komandosi z „Predatora” i dżungla z „Predatora”…
…a dodatkowo Russell i Beasley byli w tamtych starciach podstawowymi graczami, a Robinson pojawił się na boisku dopiero, gdy jego drużyna zaczynała czwartą kwartę z 30 punktami pod kreską. Ostatecznie spędził na boisku raptem dziewięć i pół minuty, trafiając 6 z 7 trójek, 1 z 2 rzutów wewnątrz łuku i 3 z 3 osobistych. Dzień później były Sylwestry 1996, podczas których strzelano mniej. Poprowadził niespodziewaną szarżę, która w pewnym momencie zmniejszyła przewagę rywali z Cleveland do sześciu punktów (ostatecznie Kawalerzyści wygrali 108:96).
Ale ja nie o tym.
Ja o innym wystrzale Jamesa, który miał miejsce niemal równo 11 miesięcy wcześniej… i dwa miesiące później niż jeszcze inny jego wystrzał – buzzer-beater/game-winner w meczu z Lakers:
Ja o sytuacji, w której Robinson, wówczas rezerwowy Portland Trail Blazers, zaczął się kłócić na treningu z innym Robinsonem – Cliffordem. Spór przybrał na sile w szatni i nie skończył się nawet, gdy panowie rozebrali się i ruszyli pod prysznice. Wtedy do wyzwisk dołączyły rękoczyny. W szamotaninie, Wujek Cliffy uszkodził sobie lekko łokieć, a nasz dzisiejszy bohater skaleczył się w czoło. Tak bardzo się rozzłościł, że złapał za to, co było pod ręką i cisnął w kolegę z drużyny.
Pech chciał, że #1: tym czymś była wiadro z… fugą.
Pech chciał, że #2: nie trafił w Cliffa, tylko w dziennikarza.
O CO CHODZI Z BÓJKAMI KOSZYKARZY NBA I MATERIAŁAMI BUDOWLANYMI???
James Robinson atakujący Cliffa Robinsona wiadrem z zaprawą dołącza do Latrella Sprewella ganiającego Jerome’a Kerseya ze sztachetą oraz Johna Battle’a, który również chwycił za kawał deski, by porachować kości George’a McClouda.
![Postaw kawę](https://nba90s.blog/wp-content/uploads/2022/07/coffee.png?w=580)
Nawiązanie do sceny z Predzia 😆
Taa, James „Hollywood”. Pamiętam nawet ten NBA Action, w którym mówiono o tym jego występie z Cavs. Wydaje mi się, że jest gdzieś nawet w czeluściach YouTube’a.
Blazers mieli wtedy branie na Robinsonów. W 1995/96 mieli chyba jednocześnie 3 w swoim składzie – oprócz Jamesa i oczywiście Cliffa pakę uzupełniał Rumeal. Ale anegdoty z tą bitką pod prysznicem nie znałem. Świetne! 👌😊
Taa, Cliff, James, Rumeal… może to lecące wiadro fugi to był sposób wszechświata na zaradzenie temu zagrażającemu kosmicznej równowadze nagromadzeniu Robinsonów? 😉
A Predator, wiadomo, jak się nadarza okazja do nawiązania, to trzeba.