Jakby gracze Golden State Warriors nie mieli w ostatnich latach dość problemów ze zmobilizowaniem się do gry w defensywie, to Ty Lawson niedawno pokazał im, że czasem brak obrony to najlepsza obrona. Dwa razy.
Z kolei Tracy McGrady pokazał, że koszykarze niekoniecznie są jak wino. No chyba, że brać pod uwagę to, że butelka wina też ma problemy z chwyceniem piłki.
A ponieważ żaden tekst o NBA w ostatnim czasie nie ma racji bytu bez tego rodzaju wzmianki, to dodam, że oczywiście Jeremy Lin skończyłby obydwie te akcje. Z zamkniętymi oczami i poprzestrzelanymi kolanami a może nawet i z Carmelo Anthonym na boisku.