Tag Archives: sherman douglas

Sherman Douglas

Sherman Douglas

Fun Fact: Gdyby tak policzyć wszystkich zawodników, jacy przewinęli się przez drużyny, które walczyły na parkietach NBA z zespołem posiadającym w składzie Michaela Jordana, wyszłoby nam, że Mike miał w karierze 1212 przeciwników (mogę się założyć, że do każdego z nich ma historię typu „…i wtedy on do mnie coś powiedział i sprawa stała się osobista”). Gdybyśmy z kolei chcieli wybrać zawodnika, który na przestrzeni lat zebrał od MJ’a największego łupnia, to mocnym kandydatem byłby Sherman Douglas.

„Generał” stawał naprzeciw MJ’a 30 razy i nie wygrał z nim ani razu. To absolutny rekord. Pierwszą piątkę dziewic jordanowskich uzupełniają: Andrew Lang (bilans 0-17), Chris Gatling, Pooh Richardson (obaj 0-16) i Rumeal Robinson (0-15).

W sezonie regularnym Michael rzucał Shermanowi niecałe 30 punktów w każdym meczu, trafiając aż 53% rzutów z pola i 46% trójek. Douglas odpowiadał na to solidnym, acz niespektakularnym punktowo-asystowym 10/5 i 45% celności z gry. Panowie stanęli też naprzeciw siebie w pierwszej rundzie playoffów 1998. W przypominanej w „Ostatnim tańcu” serii Douglas zaliczył bardzo dobry występy, notując średnio po 18 punktów i 8 asyst na skuteczności 52% i dorzucając prawie 3 zbiórki i 2 przechwyty w każdym ze starć. Niestety Jordan też się nie obijał (36 punktów, 53% z pola) i Sherman razem z Nets nie byli w stanie wyrwać ani jednego meczu. Choć udało im się Micheala rozśmieszyć…

 

Ogólnie smaku zwycięstwa w pojedynku z Mike’iem nie zaznało 310 zawodników, ale 126 z nich dostało tylko jedną szansę. Dodajmy, że 76 koszykarzy może się chwalić, że nigdy NIE PRZEGRALI z drużyną Jordana. Najlepiej wśród nich wypada Hall-of-famer, 5-krotny All-Star i 11-krotny członek teamów All-Defensive, Bobby Jones. Michael pojedynkował się z nim i jego Sixers sześciokrotnie, w latach 1984-1986. Bilans „5 ja, Mike 0” ma Greg Buckner, a o jedno zwycięstwo mniej mają John Salmons i Rasho Nesterović. Wszyscy oni jednak wygrywali mecze z MJ’em w koszulce Washington Wizards, więc w zasadzie nie powinno się to liczyć. Tak w ogóle to znaczna większość koszykarzy, którzy nigdy z Jego Powietrznością nie przegrali, ścierała się z nim już w XXI wieku.

Więcej o najtrudniejszych rywalach Jordana mówią następujące wyimki:

– wśród rywali, których spotykał na parkiecie ponad 20 razy, Michael ma najgorszy bilans przeciwko Dennisowi Johnsonowi: 8-19;

– w kategorii 30 meczów lub więcej, najtrudniejszym przeciwnikiem jest Larry Bird – Mike ma tu bilans 11-23;

– gdy ograniczymy grono rywali do tych z minimum 50 bezpośrednimi pojedynkami, Jordanowi najgorzej szło w starciach z superrezerwowym Pistons, Vinniem Johnsonem – bilans 24-35. „Microwave” ograł raz MJ’a także w 1992 roku, już jako członek San Antonio Spurs;

– najczęściej Jordan pojedynkował się z Patrickiem Ewingiem i Joe Dumarsem – po 70 razy (to chyba dobry moment, żeby zaznaczyć, że wszystkie podane tutaj liczby dotyczą sezonu regularnego oraz playoffs). Lidera Knicks pokonał 49 razy, a jednego z najbardziej szanowanych przez siebie defensorów – 37 (z większością prominentnych członków Bad Boys, Air Jordan ma ujemny bilans, ale Dumarsa podgonił później, w drugiej połowie lat 90.)

Tutaj macie spis wszystkich przeciwników Jordana do wyszukiwania własnych fun factów.

A wracając do Shermana Douglasa – było 93 graczy NBA, którzy nigdy nie wygrali meczu stając naprzeciwko „Generała”, wśród nich tacy bohaterowie tego bloga, jak Dino Radja, Ken Bannister, Bo Kimble, Jeff Ruland czy Yinka Dare. Najwięcej porażek bez zwycięstwa z Shermanem – 6 – ma Marcus Liberty, który kiedyś być może też doczeka się tutaj wpisu.

Kończąc, dodam, że najsłynniejszy highlight Douglasa wygląda tak…

 

…a za najgorszy należałoby uznać całość występów w programie „Real Housewives Of Potomac”:

 

Otagowane ,

Sherman Douglas

Sherman Douglas

Fun Fact: Generał był raczej graczem drugoplanowym, ale możliwe, że gdyby miał parę centymetrów więcej, lub/i lepszy rzut, jego kariera byłaby bardziej znacząca, choć jeśli zapytacie fanów Celtics z lat 90 o ulubionych graczy, Sherman na pewno prędzej czy później zostanie wspomniany.

W sezonach 89/90 do 88/99 (to moja definicja lat 90) zaliczył (w sezonie regularnym i playoffach) 6 meczów z osiągami na poziomie 20 punktów i 15 asyst. Więcej mieli jedynie John Stockton, Kevin Johnson, Tim Hardaway, Magic Johnson, Rod Strickland, Kenny Anderson i Scott Skiles, mniej, cała reszta, z Garym Paytonem, Markiem Price’em, Jasonem Kiddem, Stephonem Marburym czy Isiah Thomasem na czele.

Po mocnym starcie kariery w Miami (18.5 PPG i 8.5 APG w drugim sezonie), miał iść do Los Angeles Lakers, ale Heat wyrównali ofertę jaką Jeziorowcy złożyli zastrzeżonemu wolnemu agentowi. Niestety Douglas podobno zdążył wcześniej obsmarować swój klub w prasie, więc od razu trafił na florydzką listę transferową, zwłaszcza, że point guardem przyszłości miał być Steve Smith.

Zamiast do Lakers, Generał trafił więc (po kilku meczach rozgrywek 91/92) do Celtics, gdzie Wielka Trójka Bird-McHale-Parish zaliczała swój ostatni taniec. W swoim drugim pełnym sezonie był już rozgrywającym pierwszej piątki, a najlepiej wypadł w sezonie 94/95, gdy zmuszony do przebudowy po śmierci Reggie’ego Lewisa Boston powrócił do playoffów. Starł się w pierwszej rundzie z głównymi faworytami do mistrzostwa, Orlando Magic i wyrwał jedno zwycięstwo wyjazdowe, mimo iż w spotkaniu otwarcia przegrał 47 punktami. Sherman Douglas był gwiazdą tego drugiego meczu, zaliczając – a jakże – 20 punktów i 15 asyst.

Wymieniony za nieśmiertelnego Todda Daya i śmiertelnego, jak pokazała TA AKCJA, Altona Listera, trafił do Bucks, gdzie rozpoczął proces stopniowego usuwania się w ligowy cień. W Milwaukee wpisał się doskonale w trend przeciętniactwa podstawowych rozgrywających (ale był też jego ostatnim przedstawicielem przed czasami Terrella Brandona i Sama Cassella). Włączono go do trade’u zbudowanego wokół Shawna Kempa, na mocy którego trafił do Cleveland, skąd jednak po taniości opchnięto go do Denver. Nuggets zwolnili go tuż przed startem kolejnych rozgrywek, które Douglas ostatecznie spędził w koszulce Nets, zaliczając swój ostatni w karierze występ w playoffs i to całkiem przyzwoity – w serii z Bulls wykręcał po 18 punktów, 8 asyst i 2 przechwyty. Nets przegrali z późniejszymi mistrzami 0-3, ale cóż – koszykarskie sukcesy, do których mógł poprowadzić cię Sherman Douglas miały niestety ograniczony zasięg.

Potem była jednoroczna polokautowa przygoda w Clippers i powrót do New Jersey, gdzie w 2001 roku – jak to się zwykło mawiać – zawiesił buty na kołku (który to kołek mógł być zrobiony z jednego z jego ówczesnych kolegów-centrów – serio: Nets mieli wtedy jedną z najbardziej drewnianych rotacji środkowych ever: Evan Eschmeyer, Jamie Feick, Gheorghe Muresan i Jim McIlvaine).

Gdzie by jednak Sherman Douglas nie grał, zawsze ochoczo nauczał wszystkich niskich i niegroźnych z dystansu koszykarzy sztuki floatera – jego głównej ofensywnej broni.

Otagowane

Fuckin’ Look At This Photograph: Before it was cool…

Sherman, Glen, Rony

Miami Heat mają dłuższą tradycję Wielkich Trójek niż myślisz.

Otagowane , , ,