

Fun Fact: Bardzo możliwe, że Gary Payton ma najgłupsze nakrycia głowy w historii kart koszykarskich (choć pamiętam kioskową kartę Upper Decka, która z tyłu miała zdjęcie Dennisa Rodmana w czapce w kształcie kawałka sera).
Czapki „Rękawicy” nie są jednak nawet w połowie tak głupie, jak pomysły włodarzy Seattle Supersonics i Dallas Mavericks przed rozgrywkami 1992/93.
Ponaddźwiękowcy w poprzednim sezonie wygrali 47 meczów i odpadli w drugiej rundzie playoffs, co było bardzo obiecującym wynikiem i dało kredyt zaufania nowemu trenerowi, George’owi Karlowi, który przejął zespół Seattle po 40 spotkaniach.
Klub ze stanu Waszyngton szukał wzmocnień i skontaktował się z Dallas Mavericks, którzy z kolei, po bardzo udanych latach 80., zaczynali wchodzić w okres przebudowy. Wygrali tylko 28 meczów w sezonie 1990/91 i 22 rok później. Wciąż mieli jednak w składzie powszechnie szanowanych weteranów – łowcę punktów, Rolando Blackmana, oraz point guarda prawie bez słabości, Dereka Harpera.
I to właśnie w sprawie tego drugiego dzwonili Sonics.
Ich zainteresowanie było zrozumiałe – mieli młodą drużynę, którą doświadczony rozgrywający mógł wywindować. Derek nie tylko miał na koncie dwa powołania do All-Defensive 2nd Team i zgarniał punkty w głosowaniu na najlepszego obrońcę roku (w 1990 roku zajął w nim trzecie miejsce) ale rzucał też prawie 20 punktów na mecz.
Kontrowersyjne – a z perspektywy czasu, po prostu niemądre – było jednak to, że za Harpera chcieli oddać drugoroczniaka wybranego w Drafcie 1990 z pickiem nr 2, czyli właśnie Gary’ego Paytona.
Jeszcze bardziej konfundująca była odpowiedź Mavericks: spoko, Harper jest wasz, weźmiemy też Douga Christie, którego oferujecie, ba, nawet możemy Wam dorzucić gorszy z naszych dwóch picków pierwszorundowych (choć będziemy mocno forsować zamiast tego, Randy’ego White’a), ale… nie chcemy Paytona. Dajcie nam zamiast niego Derricka McKey’a i mamy deal.
Trener Mavs, Richie Adubato – zapytany o pogłoski na temat wymiany – potwierdził to stanowisko, mówiąc, że nie jest fanem Paytona, ale kocha McKey’a, który – owszem – na przełomie dekad ekscytował warunkami fizycznymi, potencjałem i świetną grą w defensywie, lecz brakowało mu ambicji. Podobno przy innej okazji Adubato powiedział też, że od Gary’ego woli Mike’a Iuzzolino.
Oczywiście, w październiku 1992 roku, to wszystko nie brzmiało aż tak durnie (poza tą częścią z Iuzzolino). Payton pierwsze dwa lata w lidze miał dość nierówne. Już wkurzał wszystkich ciągłym gadaniem, ale trudniej było to znieść, bo rzucał ledwie po 8 punktów w meczu (mimo że od pierwszego dnia w lidze był podstawowym point guardem). Dodatkowo, jego ostatni występ był bardzo nieudany: w przegranym 1-4 drugorundowym pojedynku z Utah Jazz miał średnie 4.5 PPG oraz 3.0 APG i nie wystąpił w ostatnim meczu serii (wydaje mi się, że chodziło o naciągnięte mięśnie brzucha, ale też nic dziwnego, że George Karl nie miał problemu z wystawieniem w pierwszej piątce Nate’a McMillana).
GP nie wyglądał więc wtedy na pewniaka, ale i Seattle nie było pod ścianą. Mogłoby się wydawać, że skoro z wciąż uczącym się fachu rozgrywającym wygrali 47 meczów, warto dać mu chociaż jeszcze jedną szansę i pełny sezon z nowym trenerem. Na szczęście jeszcze gorsi w ocenie jego potencjału byli Teksańczycy.
I trzeba powiedzieć, że żeby nie te negocjacje i publiczne szpilki wbijane przez Adubato, kariera Gary’ego Paytona mogła nie być aż tak udana. Kiedy jednak dowiedział się, że gardzi nim trener zespołu, który w najbliższych rozgrywkach miał wygrać 11 meczów, w jego głowie został wciśnięty odpowiedni przycisk.
W pierwszym, od czasu transferowych pogłosek, meczu przeciwko Mavericks, Payton rzucił rekordowe dla siebie 31 punktów, co było zwieńczeniem czteromeczowej passy, w trakcie której wykręcał średnie na poziomie 21.3 PPG, 6.5 APG oraz 4.3 SPG. Adubato – który po meczu przyznał, że nie poznał się na talencie Gary’ego – stracił pracę nieco ponad miesiąc później, po przegraniu 27 z 29 meczów (ale przynajmniej nikt nie mógł mu zarzucić gołosłowności, bo faktycznie stawiał na Mike’a Iuzzolino, którego statystyki w latach 1991-1993 nie były tak odległe od statystyk Paytona w tym okresie).
Ogólnie Gary Payton w sezonie 1992/93 zrobił kluczowy krok w rozwoju a Sonics wygrali 55 meczów i zabrakło im jednego zwycięstwa, żeby zagrać w finale NBA. A potem zaczęła się seria dziesięciu lat z corocznymi powołaniami do All-Star Game (o ile mecz był, oczywiście, rozgrywany), dziewięciokrotnym pojawieniu się w All-NBA Team i tyloma wyborami do All-Defensive Team a także z nagrodą Defensive Player Of The Year.
Czasem najlepsze wymiany to te, których się nie robi. Czasem też są one najgorsze (choć Dallas pewnie i tak nie poradziliby sobie z budowaniem drużyny wokół Paytona lepiej, niż im to wyszło z Jasonem Kiddem). Niezależnie jednak, od której strony patrzymy na negocjacje między Sonics i Mavs w sprawie wymiany Dereka Harpera, nie był to szczytowy moment koszykarskiej myśli menadżerskiej.
________

