
Fun Fact: Rick Mahorn jest twardy. Tak twardy, że przepychając się pod koszem w walce o pozycję serdecznie się uśmiecha (patrz karta powyżej). Tak twardy, że gdy ktoś próbuje go uderzyć pięścią w twarz, przysypia z nudów (patrz wideo poniżej).
Pewnie nawet tak twardy, że nie bada się u lekarza, a u nadzorcy budowlanego.
I choć Rick Mahorn jest twardzielem jakich mało, do dziś musi dławić łzy na wspomnienie 15 czerwca 1989 roku. Tego dnia brał udział w mistrzowskiej paradzie Detroit Pistons, po której dowiedział się… że klub stracił go w trakcie expansion draftu. Personifikacja ducha Złych Chłopców, wciąż jeszcze skąpana w mieszance szampana, konfetti oraz dymu zwycięskich cygar, musiała się spakować i ruszyć do mroźnego Minneapolis, gdzie zamiast obrony tytułu czekała walka o kilkanaście zwycięstw. „To był najwyższy ze szczytów i najgłębszy z dołów” – wspominał Rick tamten dzień w dokumencie ESPN, zanim żal ścisnął go za gardło.
Oczywiście Rick miał w dupie taką imprezę, więc odmówił gry dla Wolves, którzy za picki opchnęli go do Sixers (podobny pakiet dawali wcześniej Pistons za to, żeby zespół z Minnesoty zamiast Mahorna wziął w trakcie ekspansji Micheala Williamsa – który zresztą ostatecznie też skończył w Wilkach). Był graczem NBA aż do samego końca lat 90. (z krótką przerwą na roczną przygodę we Włoszech), zaliczając dwa sentymentalne pojednania – w 1992 roku podpisał kontrakt z New Jersey Nets, trenowanymi przez byłego coacha Bad Boys, Chucka Daly’ego, a jako 38-latek powrócił na dwa sezony do Motor City (gdzie wciąż jeszcze grał Joe Dumars).
Warto jednak dodać, że Rick Mahorn po odejściu z Bad Boys nie stracił humoru na zbyt długo i szybko odnalazł się w zwanym „Thump’N’Bump” duecie z Charlesem Barkleyem.