
Fun Fact: Keith Closs to jedna z największych osobliwości NBA lat 90. Długi (221 cm), chudy (90-coś kilo) i brzydki (piłka Spaldinga ma lepszą cerę niż on), a na dodatek grający dla Clippers. Jeśli chodzi o dwa ostatnie przymioty, zdecydowanie pozostajemy w klimacie poprzedniego wpisu.

W lidze wytrzymał tylko 3 niepełne sezony, przegrywając nierówną walkę z alkoholizmem. Szkoda. Miał przed sobą świetlaną przyszłość w roli tego dryblasa, który równie często blokuje rzuty, co daje nad sobą widowiskowo dunkować…
Shawn Bradley approves.
W tej sytuacji jego najbardziej znanym highlightem pozostaje amatorskie wideo z niesławną bójką pod klubem nocnym, w którym pijany Closs prowokuje i zostaje pobity przez bandę nie mniej pijanych imprezowiczów (Clossowi nie tylko nic się nie stało, ale następnego dnia rozegrał jeden z najlepszych meczów życia, z drugim największym dorobkiem punktowym w karierze). Drugie miejsce to chyba ta akcja:
Przez pewien czas wydawało się, że połączenie niespełnionego talentu, nieludzkich warunków fizycznych i przykuwającej uwagę ze złych powodów aparycji czyni z Keitha Clossa gracza niepowtarzalnego, ale potem na 19 meczów wpadł do NBA Peter John Ramos.

A Closs ostatecznie się ogarnął, wygrał z nałogiem i wrócił do gry w kosza, zaliczając m.in. całkiem udany epizod w lidze chińskiej. I życzy Wam wszystkim Wesołych Mikołajek…